Przebudziłam się. Jęk wydobył się z moich ust. Wszystko mnie bolało. Czułam się tak jak bym wypadła z karuzeli i spadła na twardą ziemię. Otworzyłam oczy. Nad sobą widziałam niczym niezmącony błękit nieba. Westchnęłam z zadowoleniem. Przestałam odczuwać ból.
-Hej! Nic ci nie jest?- nade mną pojawił się jakiś chłopak.
Wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie mu ją podałam, a on pociągnął mnie do góry.
Wszystkie mięśnie znowu zaczęły palić. Wydałam z siebie zduszony jęk.- Spadłaś
z nieba?- zapytał chłopak.
-Czy to twój tani sposób na podryw?- zapytałam patrząc mu w
oczy.
-Nie. Po prostu dwie minuty temu cię tu nie było. Pojawiłaś
się z nikąd, więc pomyślałem, że może jesteś z nieba- zarumienił się
zażenowany.- Mam na imię Lucas. A ty?- szybko zmienił temat. Poczułam, że teraz
to ja się czerwienię.- Jakieś wstydliwe?- zapytał. W milczeniu pokiwałam głową.
-Mam na imię Ambrozja- westchnęłam.- Ale proszę mów mi
Amber.
-Oczywiście. Nie ma sprawy. Chodź ze mną- powiedział nagle.
-Gdzie?- zdziwiłam się.
-Do mnie. Masz lekko nadpalone ubranie, więc moja siostra
może da ci coś do ubrania- oznajmił mi.
-Och. Dobrze- mimo wszystko poczułam się niezręcznie. Znam
tego chłopaka od pięciu minut, a co jeśli będzie chciał mi coś zrobić? Jestem
tak obolała, że nie będę w stanie walczyć.
-Gdzie byłaś zanim się tu pojawiłaś?- zapytał. Podejrzewam,
że to pytanie nurtowało go od kiedy mnie tylko zobaczył.
-No cóż...- stanęłam jak zamurowana.- N-nie pamiętam- oczy
zaszły mi łzami.
-Jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz?- zapytał łapiąc
mnie za ramiona.
-Moje piąte urodziny. Dziesięć lat temu- rozpłakałam się na
dobre. Przytulił mnie do siebie. Pomimo, że praktycznie go nie znałam poczułam
się bezpiecznie.
-Chodźmy- zaprowadził mnie do swojego domu. Podczas drogi
dowiedziałam się o nim kilku rzeczy. Między innymi to, że wracał ze sklepu
przez park i zatrzymał się żeby przywitać się z kolegą i wtedy zauważył mnie.
-Nie boisz się, że jestem morderczynią?- zapytałam
uśmiechając się.
-Wydaje mi się, że umiałbym sobie z tobą poradzić- szepnął.
-Jak to?- zdziwiłam się. To znaczy, że on też jest herosem?
-Mój ojciec był wojskowym- mimo wszystko zabrzmiało mi to
jak wymówka. Lucas otworzył drzwi i zaprosił mnie do mieszkania.
-Synku? Kiedy prosiłam o kilka rzeczy ze sklepu, nie
chodziło mi o dziewczynę z nadpalonym ubraniem- obok drzwi stanęła mama Lucasa.
-Mamo, to jest Amber. Leżała w parku, miała chyba wypadek,
bo nic nie pamięta, jest cała poobijana- wyjaśnił Lucas stawiając siatkę z
zakupami na stole w kuchni.
-Hmmmm… A co ostatniego pamiętasz?- zapytała zwracając się
do mnie.
-Swoje piąte urodziny. Dziesięć lat temu- ubiegł mnie Lucas.
Byłam mu wdzięczna. Jego mama miała tak przenikliwy głos, że czułam się tak jak
by robiła mi rentgen wspomnień i myśli.
-Równe dziesięć?- zapytała. W milczeniu pokiwałam głową.
Zauważyłam, że mama Lucasa zezuje na gazetę, którą wyjęła nowoprzybyła siostra
mojego wybawcy. Zauważyłam nagłówek „To już dziesięć lat!”.
-Cz-czy mogę zobaczyć?- wyciągnęłam rękę. Siostra Lucasa
podała mi ją. Otworzyłam gazetę na stronie z krótką notką. Zaczęłam czytać w
milczeniu. Nikt się nie odzywał. Cała trójka przypatrywała mi się w milczeniu.
„To już dziesięć lat!”
Minęło dziesięć lat od tragicznego wypadku Nicolasa Clever,
niesamowitego dziennikarza naszej gazety, oraz zaginięcia jego wówczas
pięcioletniej córki Amber Clever, która obchodziłaby dziś 15 urodziny.
Przypominamy, że sprawca wypadku twierdził, że w samochodzie była mała
dziewczynka, widział też jak wychodzi, niestety stracił przytomność i nikt nie
wiedział gdzie udała się Amber.
Szukano jej przez długi czas, lecz wydawało się, że dziewczynka
rozpłynęła się. Po pewnym czasie zaprzestano poszukiwań. Ogłoszono, że
zaginiona nie miała możliwości przeżyć tak długiego okresu samotnie. Sporo osób
jednak nadal poszukiwało chociażby jej ciała, aby móc odprawić jej pogrzeb,
chciano żeby jej ciało mogło w końcu odpoczywać spokojnie. Teraz niestety jest
już teoretycznie niemożliwe rozpoznanie zwłok dziewczyny.
Carol de Carlo
Do oczu napłynęły
mi łzy. Gazeta z szelestem spadła na podłogę. Zatkałam usta rękoma z buzi wydał
się zduszony szloch, wstrząsnął moim ciałem.
-To ty?- zapytała mama Lucasa. Pokiwałam tylko głową. Nie
byłam w stanie nic powiedzieć.- Musimy poinformować policję! Muszą wiedzieć, że
żyjesz, że jesteś bezpieczna!- wykrzyknęła.
-Nie! Proszę nie!- wykrzyknęłam od razu.- Oni zaczną zadawać
mi pytania, a ja nie pamiętam, co się ze mną działo przez te dziesięć lat! Ja,
ja bardzo proszę, ja nie jestem w stanie się im pokazać!- po policzkach płynęły
mi łzy. Wstałam z krzesła. I stanęłam twarzą w twarz z mamą Lucasa.- Bardzo
panią proszę-szepnęłam.
-Dobrze dziecko. Nie przejmuj się. Rozumiem, że jesteś teraz
rozkojarzona. Obiecuję, że po nich nie zadzwonię. Możesz u nas zostać przez
jakiś czas. Powinnaś się odświeżyć i zmienić to spalone ubranie. Spencer da ci
coś na przebranie- kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło.- Prawda skarbie?-
zwróciła się do córki.
-Jasne. Zaraz znajdę coś dla ciebie. Chodź- Spencer złapała
moją dłoń i pociągnęła za sobą. Poczułam piekący ból w dłoni, ale ni okazałam
tego, bo nie chciałam wyjść na marudę.- Hmmm… Jest ciepło… Masz siniaki na nogach
i rękach?- zapytała przeglądając szafę.
-Nie widać ich za bardzo- stwierdziłam przyglądając się
sobie.
-No to dobrze. Hmmm proszę- rzuciła mi bluzkę i
spodenki.- Zaprowadzę cię do łazienki.
-Dzięki. Mogłabyś mi powiedzieć, która jest godzina?-
zapytałam stając obok drzwi, które prowadziły do łazienki.
-15.30. Za dwadzieścia minut będzie obiad- Spencer odwróciła
się, a ja weszłam do łazienki.
Szybko umyłam
twarz, ręce i nogi… Po prostu sprawiłam, że nie były już osmolone. Przebrałam
się w ubrania od Spencer. Założyłam swoje trampki. Zwinęłam swoje przypalone
ciuchy. Wypadło z niego kilka monet oraz kilka dolarów. Zobaczyłam, że to złote
drachmy. A dolarów wcale nie było mało. Gdybym musiała stąd odejść spokojnie
bym przeżyła. Zacisnęłam usta. Schowałam pieniądze do kieszeni spodenek i
wyszłam z łazienki.
Rodzina Lucasa
właśnie siadała do obiadu. Usiadłam obok Lucasa.
-Będziesz spała w salonie, na kanapie, bo niestety nie mamy
nic innego do zaoferowania- poinformowała mnie pani domu.
-Dobrze. Jestem pani bardzo wdzięczna- uśmiechnęłam się.
Kiedy słońce znikło
za horyzontem Lucas przygotował mi posłanie w salonie. Podziękowałam mu, a
potem zmęczona opadłam na poduszki. Szybko zapadłam w lekki sen.
-Ambrozjo! Obudź się!
Obudź! Nie możesz tu dłużej zostać!- słyszałam wołanie. Kojący głos, który
słyszałam jako mała dziewczynka. Mama.
Obudziłam się.
Spojrzałam na zegarek. Spałam zaledwie dwie godziny. Jaki jest sens tego co mi
się przyśniło? Zasnęłam w ubraniu. Odruchowo przyłożyłam rękę do kieszeni.
Pieniądze nadal tam były. Usłyszałam szmer za jednymi z drzwi. Podeszłam do
nich cicho.
-Halo? Policja?- usłyszałam stłumiony przez drzwi głos matki
Lucasa. Zatkałam sobie usta ręką. Obiecała! Mimo to nasłuchiwałam w milczeniu.-
Chciałam zgłosić, że dziś do mojego domu trafiła zaginiona dziesięć lat temu
Amber Clever. Tak jestem pewna. Dziewczyna jest bardzo podobna do pięciolatki
na zdjęciu-głos za drzwiami ucichł. Zrozumiałam, że policjant tłumaczy jej
coś.- Za piętnaście minut? Dobrze. Dziewczyna śpi- oj żebyś się nie zdziwiła.
Usłyszałam, że połączenie zostało przerwane. Usłyszałam zbliżające się kroki.
Położyłam się na kanapie udając, że śpię. Jedno oko zostawiłam niezauważalnie
otwarte. Kobieta weszła do pomieszczenia. Zobaczyła czy na pewno śpię, a potem
wyszła. Podniosłam się na łóżku. Nie dam rady uciec drzwiami. Zauważy mnie i
zatrzyma aż do przyjazdu policji. Przygryzłam wargę. Zostało mi tylko okno.
Mieszkanie było na parterze. Uda mi się. Szybko związałam włosy gumką.
Bezszelestnie podeszłam do okna i otworzyłam je. Weszłam na parapet i
przyjrzałam się odległości do ziemi. Nie więcej niż metr. Wyskoczyłam. Upadłam
na obie nogi. Nawet nic nie zabolało. Oglądnęłam się ostatni raz na dom moich
„wybawicieli”. I odbiegłam najszybciej jak się dało.
***
Puk! Puk!
Kobieta podeszła do drzwi. Przed wejściem do mieszkania
stało dwóch policjantów.
-Dobrze, że jesteście panowie. Dziewczyna śpi w pokoju
gościnnym. Nie mogłam zadzwonić zanim zasnęła, ponieważ uciekłaby-
poinformowała policjantów. Poprowadziła ich do drzwi pokoju gościnnego,
otworzyła drzwi i zapaliła światło. Na kanapie nie było nikogo.
-I gdzie niby ona jest?- zapytał jeden z policjantów.
-Sprawdzałam niedawno czy tu jest. Musiała uciec przez okno-
kobieta podeszła do otwartego na całą szerokość okna i wyjrzała przez nie.
-Nawet jeśli była cała poobijana mogła uciec całkiem daleko-
odezwał się młodszy policjant.- Czy są tu jacyś inni domownicy?- zapytał.
-Tak. Syn i córka- zdziwiła się kobieta.
-Chcielibyśmy z nimi porozmawiać.
Kobieta obudziła
swoje dzieci. Wyjaśniła wszystko co zaszło i dodała, że policjanci chcą ich o
coś zapytać.
Policja całkiem
długi czas przesłuchiwała Lucasa i Spencer. Rodzeństwo było zszokowane tym, że
ich matka mimo obietnicy danej Amber zadzwoniła po policję, płosząc tym samym
ich gościa. Jednak odpowiadali na wszystkie pytania. Funkcjonariusze policji
poinformowali ich, że w razie potrzeby zostaną wezwani na komisariat.
***
A oto pierwszy rozdział. Czy się wam podoba?
Nie wiem, co i nim sądzić, bo to jest mój pierwszy blog o
takiej tematyce.
Nie mogę się, więc doczekać waszych opinii.
Zaczyna się fajnie, czekam na wiesz kogo :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wiem :D.
UsuńŚwietne *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały!
Dzięki bardzo!
UsuńDalej!! <3
OdpowiedzUsuńPostaram się ;)
UsuńHej, wpadłam tu przypadkiem i historia mnie zaintrygowała. Dziewczyna nie pamięta CAŁYCH DZIESIĘCIU lat życia? Nie mogę się doczekać, by poznać, dlaczego! No i to, że jest cała obolała... jakoś mi się to podejrzane wydaje, he he :P. Amber już zdążyłam polubić, gustuję w takich "buntowniczkach", sama wyskoczyłabym przez okno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z mallaroy.blogspot.com !
Dzięki bardzo i tak całych dziesięciu lat.
UsuńNa pewno zajrzę :).
To tak na początek przestań patrzyć przez ramię co pisze, bo i tak to zobaczysz!
OdpowiedzUsuńLucas... Będzie go więcej? Wnioskuję po tym, że tak c: BUAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAAHAAHAHAHAHHAAH XDDDDD
Wiem, że mnie zabijesz jak coś powiem XD I masz pecha :*
No ja czekam na sama-wiesz-kogo (NIE VOLDEMORTA!!!) Ale coś mówiłaś, że ona pojawi się dopiero w trzecim/czwartym rozdziale :((
Nie lubię mamy Lucasa ;-; MIAŁA NIE DZWONIĆ, NO!!! Co do Spencer to jeszcze nie mam zdania... Będzie dalej czy nie będzie? Oto jest pytanie! Dobra nieważne. Trochę mało się dzieje, więc so sorry :(
Okej ja już kończę.
To tyle.
Czekam na wiesz kogo.
PA.
Pozdrawiam :)
Abs.
Wiesz co? Ja liczyłam, że się wysilisz skoro od trzech albo czterech dni to piszesz *pffff*
UsuńAle mimo wszystko dzięki za komentarz i tak, wiem na kogo czekasz, ale do tego rozdziału daleko :*.
Gabi :*.