sobota, 16 maja 2015

Rozdział VI



   Usiedliśmy. Alex jest synem Zeusa. Czy w całej historii herosów, synów Zeusa istnieje jakiś, za którym nie uganiają się dziewczyny? Nie. Pff ja na pewno nie będę teraz za nim biegać z wywieszonym językiem. Mowy nie ma.
   Dzisiaj do opowiedzenia historii zgłosiła się siódemka ludzi: Percy, Annabeth, Jason, Piper, Leo i jeszcze jakaś rzymska dwójka. Allie szepnęła mi na ucho, że to Wielka Siódemka, która w zeszłym roku uratowała świat od zagłady.
   Już mają zaczynać opowieść, kiedy Rachel wstaje, jej oczy zachodzą mgłą jeszcze bardziej zauważalną niż zazwyczaj. Chłopcy siedzący obok niej łapią ją zanim upada, sadzają ją na trójnożnym stołku. Rozglądam się po twarzach zebranych. Wygląda na to, że niektórzy widzieli już coś takiego.
-Będzie przepowiednia- szepcze mi Chiara do ucha. Patrzę na nią nic nie rozumiejąc, ale ona tylko wskazuje palcem na Rachel.
-Zbliża się świata zagłada, fata linie losu starannie układa. Jeden heros z mądrości narodzony, przez bogów darami obdarzony, może zaradzić i świat ocalić. Musi jednak swych przyjaciół scalić. Udadzą się na kraj ich świata, nim dobiegnie koniec lata. Sześć będzie ich szczęśliwą liczbą, wroga znajda pod wierzbą- jej głos jest zamglony. Kiedy milknie wszyscy pogrążają się w zadumie. Ta przepowiednia nie wygląda zbyt optymistycznie. Rachel wstaje energicznie.
-Ta przepowiednia nie jest zwykłą misją prawda?- pyta Nico.
-Kolejna tragiczna Wielka Przepowiednia- odzywa się Percy.
-Dziecko z mądrości zrodzone? To ktoś od Ateny- przy ognisku zaczynają się szepty. Wszyscy patrzą na Annabeth.
-Pewnie to jej przepowiednia- mówi jakaś laleczka od Afrodyty.
-Cisza!- ?Chejron podnosi głos. Chyba po raz pierwszy to słyszę.- Rachel?- przekazał głos Wyroczni. Coś mi tu nie pasuje.
-Słuchajcie. Nie wiem jeszcze, o kogo chodzi, ale na pewno nie o Annabeth- powiedziała. Znowu zaczęły się szepty. Wszyscy byli rozkojarzeni. Rzymianie też nic nie rozumieli.
   Chejron i Pan D. usiłowali nas uspokoić- rozumiecie? Pan D. nas uspokajał. Przecież on zazwyczaj wszystko olewa!- jednak bezskutecznie. Nikt nie miał już ochoty na świętowanie. Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą. Kątem oka zauważyłam, że Chejron, Pan D. Wielka Siódemka i Reyna- pretor rzymian- naradzają się. Czemu mam przeczucie, że z tego nie wyniknie nic dobrego?
   Przepychaliśmy się z Leo, kiedy centaur odezwał się.
-Moi kochani herosi! Nasi rzymscy przyjaciele zgodzili się zostać z nami na dłużej- powiedział rozkładając ręce. Teraz już zupełnie przestaliśmy go słuchać. Chciał żeby rzymianie zostali na dłużej.
-Oni chyba myślą, że znowu będzie przepowiednia łącząca nas i rzymian, ale nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś sens- odzywa się Chiara. Ona jedyna chyba nie zaczęła się martwić słowami przepowiedni.
-Nie rusza cię to, co przepowiedziała Rachel?- pytam zdziwiona. Czasem wydaje mi się, że ją rozgryzłam, ale zaraz zaskakuje mnie kolejną warstwą swojej osoby.
-Trochę rusza, ale nie jestem dzieckiem Ateny- wzrusza ramionami.- To raczej wy powinniście się martwić- zwraca się do mnie i Allie.
-Oj tam. Chiara, przesadzasz- Leo obejmuje mnie i Allie. Nie mogąc się powstrzymać kątem oka zerkam na Alex’a. Jest trochę rozkojarzony tym, co się dzieje. No cóż jest tu zaledwie jeden dzień.
-No dobrze. Widzę, że dzisiaj większość z was nie jest skora do zabawy- woła Chejron.- Możecie udać się do swoich domków, a ja zapraszam na spotkanie wszystkich grupowych.
   Rozchodzimy się do domów. Nie mija godzina, a już śpię zmęczona dzisiejszym dniem.

 ***

   Obudziłam się dokładnie w tym samym momencie, co Allie. Uśmiechnęłam się chociaż byłam zaspana. Przetarłam ręką oczy i jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju. Większość mojego rodzeństwa była już ubrana i gotowa do wyjścia na śniadanie. Najwyraźniej sobie dzisiaj pospałam dłużej…
   Wstałam z łóżka i pokierowałam się do łazienki. Tam wykonałam wszystkie czynności poranne. Wyszłam z pomieszczenia. Poczekałam chwilę na Allie, a potem obie wyszłyśmy. Dzisiaj Chiara czekała na nas pod swoim domkiem. Szybko do niej podchodzimy.
-No hej- witamy się.
-Cześć- pociera sobie skronie.- Czuję się jak bym była pijana. Jestem dzieckiem Dionizosa. Powinnam częściej imprezować żeby przywyknąć do nie wysypiania się- zaczyna iść w kierunku pawilonu tak szybko, że prawie musimy za nią biec.
-Powiedz to Chejronowi. Prawie nigdzie was nie wypuszcza- komentuje Allie.
-Uważa, że cotygodniowa balanga nam wystarczy- prycha Chiara.
-No cześć greckie ludki- dochodzimy na miejsce śniadania, a tam stoi już Max. Wspominałam może ostatnio, że ja i Allie jesteśmy dla niego greckimi ludkami, a dla Chiary wymyśla jakieś słodziutkie przezwiska? Nie? To teraz wspominam.- Cześć Winogronko- zatykam usta żeby nie parsknąć śmiechem. On sobie robi z niej jaja, prawda? Rzucam okiem na Allie i widzę, że też się powstrzymuje żeby nie zacząć się śmiać.
-Hej Max- uśmiecha się Chiara jakby wcale nie zwróciła uwagi na to jak ją nazwał. Pfff. A ja już bym oberwała. Rozdzieliłyśmy się. Ja i Alle usiadłyśmy przy stole Ateny, a Chiara poszła do swojego rodzeństwa.

***
 
   Usiadłam na trawie i oparłam się plecami o ławkę. Oddychałam szybko, a moje serce biło jak szalone. Było mi gorąco. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego. Otóż postanowiłam sobie, że po treningach z walki z Percym będę jeszcze biegać. Co prawda wystawiłam się na pełne słońce, ale ono nie robiło na mnie wrażenia. Zamykam oczy i odprężam się. Teraz trochę odpocznę, a potem coś się wymyśli.
   Nagle coś, albo ktoś zasłania mi moje źródło witaminy D. Otwieram jedno oko, potem drugie i widzę to czego się tak obawiałam. Alex.
-Mogę się przysiąść?- pyta.
-Nie bardzo- odpowiadam i zamykam oczy. Jednak czuję, że ten natręt nie odchodzi, a po chwili siada obok mnie. Otwieram oczy.- Naruszasz moją przestrzeń osobistą- warczę. Cała chęć odpoczynku wyparowuje ze mnie. On tylko uśmiecha się bezczelnie, jednak nie komentuje.
-Po prostu chciałem ci coś dać- wzrusza ramionami. Patrzę na niego nie ufnie. Grzebie w kieszeni, a po chwili wyciąga bransoletkę.- Zanim znikłaś zostawiłaś ją na biurku- obraca ją w rękach.
-I niby czemu ją wziąłeś?- pytam chociaż opuszcza mnie cała pewność siebie. Może on faktycznie mnie zna?
-Kiedyś, chyba miałaś tak z dziewięć lat zgubiłaś ją. Płakałaś wtedy cały czas, bo dostałaś ją od swojego taty. I ja ją znalazłem. Wtedy powiedziałaś mi, że jeśli kiedykolwiek znajdę twoją bransoletkę nie na twojej ręce mam ją nosić w kieszeni do póki nie będziesz mogła jej ode mnie odebrać- opowiada nadal przyglądając się biżuterii.
-Więc może mi ją oddasz?- czuję, że moje gardło jest ściśnięte. Wyciągam rękę żeby odebrać bransoletkę. On natomiast od razu zapina mi ją na ręce.
   Przyglądam się jej uważnie. Jest pleciona, bardzo mocna. Widać, że jest już trochę stara i może nawet dla niektórych nie modna. Do oczu napływają mi łzy. Pociągam nosem… i wtedy nadchodzi wspomnienie.
   -Alex! Alex!- biegnę szybko do przyjaciela.- Moja bransoletka! Zgubiłam ją!- z policzków kapią mi łzy. Moja ulubiona pamiątka po tacie. Alex jest o rok starszy. Na pewno coś wymyśli przecież jest sprytny.
-Amby, nie martw się. Poszukamy jej. Na pewno się znajdzie- przytula mnie. To najlepszy przyjaciel na świecie. Jednak po chwili odsuwa się ode mnie.- Gdzie ją ostatnio widziałaś?- pyta mnie.
-No u mnie w pokoju. Zdjęłam ją na chwilkę i położyłam na stoliku obok łóżka, ale tam jej nie ma- zaczynam panikować. Alex nie czeka na moje pozwolenie tylko od razu wbiega do domu gdzie mieszkam z ciocią i wujkiem, a potem pędzi schodami do mojego pokoju. Biegnę za nim. Kiedy tam docieram przeszukuje już cały mój pokuj.
-Chyba już wiem, co się z nią stalo- mówi mi nawet nie odwracając się do mnie.
-Juuuuż?- dziwię się. Nie odpowiada tylko idzie za śladami łap kotki mojej cioci. Wychodzimy z mojej sypialni i kierujemy się do salonu. Podchodzimy do posłania zwierzaka, a Alex podnosi go. Bransoletka tam jest. Szybko ją chwytam.- Dziękuję Alex! Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie!- rzucam się na szyję Ala.
   Patrzę na Alex’a. Oczy rozwierają się szeroko.
-Alex?- wypowiadam jego imię tak jak bym znała go całe swoje życie.

 ***

   Wstałam z trawy i odbiegłam najszybciej jak umiałam. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Alex’a. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć. Biegnąc oglądam się za siebie. Widzę zaskoczoną minę Alex’a. Powinien zrozumieć, że muszę sobie to wszystko poukładać. Mam za dużo luk w głowie. Biegnę nie patrząc przed siebie, przez coś na kogoś wpadam.
-Ej, piękna. Uważaj- widzę Leo. Uśmiecham się.- Zobaczyłaś ducha?- pyta mnie obejmując mnie jedną ręką w pasie.
-Prawie- odpowiadam i siadam na ogromnym kamieniu. Nawet nie zauważyłam, kiedy podbiegłam pod strumyk.
-To znaczy? Leosiowi możesz się wyżalić- uśmiecha się do mnie szelmowsko.
-Widziałeś jak Alex mówił, że mnie zna, że znamy się?- pytam Valdeza.
-No tak- odpowiada niepewnie.
-No właśnie. Ja tego nie pamiętałam, ale przed chwilą oddał mi moją bransoletkę- pokazuję biżuterię zapiętą na mojej ręce.- Przypomniałam sobie jedno wspomnienie z dzieciństwa. I on w nim był. Odbiegłam od niego, bo muszę to wszystko sobie poukładać- wzdycham.
-Faktycznie wtedy, kiedy go poznaliśmy i on ciebie zobaczył wyglądał jak by odnalazł zaginiony skarb- mówi mi Leo.
-Serio tak myślisz?- czuję, że moje serce zaczyna szybciej bić.
-Jasne. Na pewno jesteś dla niego ważna- uśmiecha się do mnie.- A teraz chodź. Ochłodzimy cię, żeby ci się lepiej myślało- kiedy to mówi podnosi mnie na ręce i zanim zdążę błagać go o litość wrzuca mnie do lodowatej wody. Czuję jak chłód obejmuje moje ciało. Podnoszę rękę do góry, wiem, że Leo mnie wyciągnie. No i w końcu wyciąga.
-Nie był byś sobą gdybyś tego nie zrobił, co?- pytam wypluwając wodę, która wlała mi się do buzi.
-Nie, zdecydowanie nie- odpowiedział i wyszczerzył się w tak charakterystyczny dla siebie sposób.
-To teraz wybacz, ale muszę się wysuszyć- wystawiam mu język i wychodzą na pełne słońce.
-Tak wiem, że mnie uwielbiasz!- woła za mną jeszcze Leo.
-Oczywiście Leoś! Padam ci do stóp!- posyłam mu całusa w powietrzu i zaczynam się śmiać. Nie słyszę już syna Hefajstosa. Padam na trawę. Tylko kilka minutek odpoczynku.

***

   Późnym popołudniem Allie i Chiara spacerowały lasem, w którym panował przyjemny chłód. Mogły tu spokojnie rozmawiać nie obawiając się, że ktoś je usłyszy.
-No Chiara, ale no weź! Mi możesz powiedzieć- wzdycha po raz kolejny Allie goniąc najlepszą przyjaciółkę.
-Nie mam zamiaru po raz kolejny tłumaczyć ci, że między mną i Max’em nic nie ma- wzdycha Charming zatrzymując się.
-Ale kiedyś byliście parą- wytyka jej Allie.
-Byliśmy, ale wiesz, że drogie Afrodytki to zniszczyły. On i ja to przeszłość. Wybaczyłam mu. Jesteśmy tylko przyjaciółmi- wzdycha Chiara.
-Taaaak? Tylko winny się tłumaczy!!!- Hall wystawia jej język i zaczyna uciekać.
-Ty wredna! Złośliwa! Uparta! Małpo!- zaczyna gonić najlepszą przyjaciółkę. Allie podeszła ją w wyjątkowo sprytny sposób.
-Hahahahahahahaha!!! Nigdy mnie nie złapiesz!- śmieje się córka Ateny nadal uciekając. Nagle zatrzymuje się zdziwiona. Chiara nie zauważa tego i na nią wpada. Upadają obie na trawę.
-Co jest?- pyta córka Dionizosa podnosząc się z ziemi i pomagając podnieść się przyjaciółce zapominając o wcześniejszej „wojnie”.
-Dlaczego Amber chowa się za drzewami?- Hall wskazuje na siostrą, która stoi ukryta za drzewem jakby coś obserwując.
-Chodź. Dowiemy się- Charmin ciągnie Allie w stronę Amber.
-Czemu się chowasz?- pytają równocześnie podchodząc do Clever.
-Ciiiii. Podsłuchuję ich- wskazuje palcem na chłopaków, którzy siedzieli nie daleko lasu i rozmawiali na tyle głośno, że było wszystko w miarę wyraźnie słychać.
-To my po podsłuchujemy z tobą- wyszczerza się Allie.
-Trochę dziwnie się podobierali- mruczy Chiara.- Max, Leo, Alex, Adam, Travis. Co oni kombinują?

 ***

   Przechodziłam właśnie przez las, bo to jeden z najlepszych skrótów w obozie, kiedy natknęłam się na chłopaków. Rozmawiali o przepowiedni usiłując domyślić się, kto jest tym pechowcem, który będzie ją musiał wypełnić.
   Kiedy znalazłam idealną kryjówkę dołączyły do mnie dziewczyny.
-Nie mam bladego pojęcia- odpowiadam Chiarze. Coś czuję, że zaraz się dowiem.
-Ej, Alex. Amber mi dzisiaj mówiła, że na serio się znacie- Leo zszedł na niezbyt neutralny temat. Zaraz zaczną gadać o dziewczynach. Niby nic ciekawego, ale chętnie się dowiem, co sobie mówią w męskim gronie.
-To prawda. Ale nie sądzę, żeby was to interesowało- odpowiada syn Zeusa. Kątem oka zauważam, że twarz Travisa wykrzywia grymas. Chyba nie zbyt cieszy go ta wiadomość. Ciekawe, dlaczego.
-Oj stary. Jasne, że nas interesuje. Chętnie się dowiemy, co z tego wyniknie- uśmiecha się szelmowsko Adam.
-A ty bracie z greckiego ojca czujesz miętę do naszej drogiej Allison- Max porusza śmiesznie brwiami. Słyszę jak serce Allie zaczyna szybciej bić. Jej oddech staje się cięższy.
-Ja za to chętnie bym się dowiedział, co łączy ciebie i „Winogronko” – Adam robi cudzysłów palcami w powietrzu.
-Nie musisz tego wiedzieć młody- głos Max’a staje się groźniejszy.
-Dobra chłopaki! Nie zaczynajcie bójki, bo potem będziecie się tłumaczyć Chejronowi- woła Travis.
-Ja myślę, że my się będziemy nie tylko jemu tłumaczyć- dodaje Alex. Przelykam głośno ślinę. Zauważył nas.
-Co?- pytają wszyscy równocześnie jakby nie pojmując, co Alex, właśnie powiedział.
-Patrzcie kto nas szpieguje- kiwa na nas głową. Zaskoczone nie zdążamy się ukryć.
   Z poczuciem porażki wysuwamy się z naszej kryjówki.
-No to ta miejscówka jest spalona dziewczyny- Chiara próbuje jakoś rozładować napięcie.
-Podsłuchiwałyście nas?- pyta Leo karcąco.- Nie ładnie- wygląda jak by chciał nam zaraz wygłosić kazanie.
-A wy nas obgadywaliście. I jesteśmy kwita- odpowiadam stając z nim twarzą w twarz. Niestety jest wyższy i wyglądamy nieco idiotycznie. On patrzy na mnie z góry, a ja musze wysoko unosić głowę żeby spojrzeć mu w oczy.
-No wiesz. To zależy, w jakim kontekście patrzymy- podchodzi do nas Max.
-Dziewczyny, w jakim kontekście patrzymy?- odwracam się do przyjaciółek.
-Zdecydowanie nas obgadywali- stwierdza Chiara.
-No i widzicie? Z nami nie zadzierajcie, bo źle to się dla was skończy- wtrąca się Allie.
-Oj księżniczko. To była rozmowa prywatna. Nie musiałyście podsłuchiwać- wzrusza ramionami Adam. No i przesadził. Allie fuknęła zniesmaczona, odwróciła się na pięcie i odeszła.
-Podejrzewam, że gdyby tego nie zrobiła to miałbyś złamany nos stary- przerywa milczenie Max.
   Zostawiamy chłopaków samych i idziemy za Allie. Lepiej żeby nie zrobiła krzywdy jakiemuś bogowie wiedzą, czemu winnemu obozowiczowi.

 ***

   Siadamy przy ognisku. Dzisiejszy dzień już się kończy. Był pełen wrażeń… Zdecydowanie. Wszyscy mają nadzieję, że dowiemy się, kto wyruszy na misję. Rozglądam się w poszukiwaniu Alex’a. Zauważam, ze siedzi obok Adama. Piekielna dwójka. Jak oni się zaprzyjaźnią to będziemy mieć tu drugich Hood’ów.
-Herosi! Dzisiejszą opowieść powierzam w ręce Chiary- Charming porusza się nie spokojnie.
-Ja?- dziwi się.
-Tak, ty- potwierdza centaur.
   Chiara podnosi się z miejsca i zaczyna opowiadać pierwszą lepszą historię. Mói o swojej pierwszej misji. Słucham z zainteresowaniem. Może ja też kiedyś będę miała szansę uczestniczyć w takim zadaniu?

 ***

Witajcie ziemianie, herosi i śmiertelnicy!
Kosmitów też witam.
Pisałam to od miesiąca chyba. Już tydzień temu miałam go wstawić, ale zdecydowanie zbyt opornie idzie mi ostatnio pisanie. No, ale wiecie. Tak to już jest jak zaczyna się ładna pogoda i poprawianie ocen…
Dziękuję Paki za napisanie przepowiedni. I A. Za to, że podała mi pomysły na sceny do dzisiejszego rozdziału. A teraz nie przedłużam i zapraszam do komentowania, bo dzięki nim mam ochotę pisać.
Gabrysia M.

PS: Obrazek autorstwa PaKi