poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział VII



   Budzę się nagle czując, że jestem spóźniona. Wyskakuję z łóżka i chwytam pierwsze lepsze ubranie. Jednak, kiedy rozglądam się po pomieszczeniu zauważam, że wszyscy z mojego rodzeństwa śpią. Zastanawiam się, dlaczego jednak postanawiam nikogo nie budzić. Wiedząc, że już nie zasnę idę do łazienki i wykonuję poranne czynności. Następnie ubieram się i wiążę włosy. Uśmiecham się do siebie zadowolona. Dzisiaj mogę pobiegać przed zajęciami i po nich. Wychodzą z łazienki i kieruję się do drzwi wyjściowych. Kiedy jestem już na powietrzu ze zdziwieniem zauważam, że nikogo nie ma. Nawet satyrów, którzy zazwyczaj jako pierwsi się budzą.
   Robię rozgrzewkę, a później zaczynam bieg. Najpierw robię okrążenia wokół domków, później wbiegam pod pawilon i z powrotem. Nie czuję głodu ani zmęczenia. Czuję, że dzisiaj mogę wszystko. Nagle słyszę trzask drzwi. Nie jest na tyle głośny żeby kogoś obudzić, ale jednak go słyszę. Szukam źródła tego dźwięku. I zauważam Alex’a.
-Nie, nie, nie. Nie mam ochoty z nim rozmawiać- licząc, że mnie nie zauważył, biegnę w stronę lasu. Jednak rozkojarzona myśleniem o przystojnym i niezwykle pociągającym synu Zeusa (czekajcie, czekajcie to nie tak miało być). Jednak rozkojarzona myśleniem o tym upierdliwym i wkurzającym synu Zeusa potykam się o wystający korzeń drzewa i upadam. No to świetnie. Na milion procent mnie zauważył, a teraz to jeszcze dogoni. Brawo Amber!
   Nie mylę się. Po chwili przy mnie pojawia się Alex i wyciąga do mnie rękę w geście pomocy. Przyjmuję ją. Podciąga mnie do góry, a ja natychmiast puszczam jego dłoń.
-Hej- wita się.- Co robisz tak wcześnie?- pyta.
-Zazwyczaj o tej porze już wszyscy są rozbudzeni. Nie rozumiem czemu dzisiaj nie- wzruszam ramionami.
-Jest 4.30 nad ranem, w dodatku w niedzielę- uśmiecha się do mnie.- Wydaje mi się, że o takiej porze w każdy dzień śpi większość normalnych nastolatków.
-To znaczy, że wstałam przed 4- oczy mi się rozszerzają.
-Prawdopodobnie- wzrusza ramionami.
-A ty o której wstałeś?- pytam nie mogąc się powstrzymać.
-Właściwie to przed chwilą- patrzę na niego nic nie rozumiejąc. Wskazuje na siebie rękami. Staram się oprzeć pokusie spojrzenia na jego tors jednak jestem tylko człowiekiem. Taaaak, nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na klatę Alex’a Quinna (skąd wiem jak ma na nazwisko?).
   Oczywiście jak każdy facet, który ma niezłą klatę śpi bez koszulki. (Co za ironia!!!) Stoi na bosaka na ziemi, która jeszcze nie zdążyła się nagrzać. Ma na sobie tylko dresy sięgające mu do kostek. Nie ma to jak przystojniak podany na tacy… Nie, nie, nie! Ja tego nie powiedziałam.
-Muszę wszystko sobie poukładać- mówię wiedząc, że zrozumie o czym mówię.
   Patrzę mu znowu w twarz, co jest nie lada wysiłkiem. Wspominałam wam może kiedyś, że jest wielkoludem? Ma chyba z metr osiemdziesiąt. Pomimo, że jego wzrok napotyka mój i tak się w siebie wpatrujemy, a ja nie przerywam tego połączenia nic nie jest nie porządku. Nie stoi za blisko. Chyba wziął sobie do serca moją proźbę.
   Albo i nie, bo centymetry między nami niebezpiecznie się zmniejszają. Chciałabym zapytać go czy przypadkiem nie zabroniłam robić to bez mojego pozwolenia, ale to moje nogi kierują się w jego stronę, a nie na odwrót. Stoję już kilka milimetrów od niego. Pochyla się i całuje mnie, a ja nie oponuję. Wręcz przeciwnie. Podoba mi się to. Podoba mi się pocałunek Alex’a Quinna. Odsuwa swoje usta. Dalej patrzy mi w oczy i uśmiecha się do mnie. Później pochyla się znowu. Myślę, że znowu chce mnie pocałować, ale nie.
-Ja mogę na ciebie czekać wieczność- szepcze mi do ucha. Przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Tym razem to ja się od niego odsuwam. Oddalam się na bezpieczną odległość.
-Pójdę jeszcze poleżeć. Do zobaczenia na śniadaniu- macham mu i odbiegam szybko do domku Ateny. Czuję, że palą mnie policzki, a w środku rozpływa się przyjemne ciepło. Wiem jednak, że nic teraz nie jest pewne i muszę to przeczekać. Wchodzę do pokoju i padam na łóżko. Zamykam oczy wiedząc, że jeśli zasnę to Allie na pewno dopilnuje tego żebym się obudziła.

   -WSTAWAJ ŚPIĄCA KRÓLEWNO! NIE CHCE MI SIĘ IŚĆ SZUKAĆ CI KSIĘCIA!!!- budzi mnie przeraźliwy krzyk. Dokładnie tuż przy moim uchu. Otwieram jedno oko i widzę Allie pochylającą się nade mną. Otwieram drugie oko. I wyskakuję z łóżka. Jestem w piżamie… Chwilunia… Sekundo… Uno momento… DLACZEGO JA JESTEM W PIŻAMIE? Przecieram oczy zdziwiona.
-Która godzina?- pytam Allie.
-9.30- odpowiada nie rozumiejąc mojego dziwnego zachowania.
-Muszę się przebrać- mówię szybko i łapiąc w locie ubrania biegnę do łazienki. W pomieszczeniu wszystko analizuję.
   Całowanie z Alex’em to sen (oczywiście mówimy o tym w obozie, a nie…. No wiecie). Jest tu od mniej więcej tygodnia. Od tego czasu mi się nie śnił mi się dopiero dzisiaj, pomijając noc, w którą przybył.
   Wychodzę z łazienki i szybko podchodzę do Allie. Wszyscy są już gotowi do wyjścia, ale Annabeth zabiera głos.
-Dzisiaj jest trochę nietypowo. Po śniadaniu wszyscy pomijając grupowych idą na pola truskawek żeby pozbierać owoce- mówi Chase.
-A grupowi czemu nie?- burzy się któraś z moich sióstr.
-A temu, że mamy kolejne spotkanie dotyczące przepowiedni- wszyscy zaczynają szeptać między sobą nie dopuszczając Annabeth do głosu.- Idziemy na śniadanie!- woła kończąc dyskusję.
   Wychodzę z pawilonu jadalnego. Z mojego miejsca właściwie wcale nie widziałam Alex’a, a BARDZO pilnie muszęz nim pogadać. Rozglądam się po tłumie, ale nigdzie go nie widzę, dlatego dołączam do Allie i kierujemy się na pola truskawek.

***

   Schodzi z pola truskawek i siada na trawie. Zebrali wszyściuteńko, chociaż, kiedy dzieci Demeter przechodziły obok zebranych grządek wszystko rosło od nowa. Denerwujące.
   Rozkłada się na ziemi, a jej blond loki tworzą aureolkę wokół jej głowy. Zaraz po skończonej pracy Amber gdzieś znikła zostawiając ją samą sobie. Chiara natomiast od samego rana siedzi na spotkaniu grupowych. Pech.
   Czuje, że ktoś kładzie się obok niej. Liczy, że to Amber, ale to chyba złudne nadzieje.
-Się masz księżniczko- słyszy irytujący głos Adama. Nie chce się przyznać sama przed sobą, że bardzo chciała żeby się do niej odezwał. Allie zdaje sobie sprawę, że Grey leży za blisko niej, ale jest tak przyjemnie, że nie ma zamiaru się przesuwać.
-Zakłócasz moją przestrzeń osobistą debilu- odpowiada poirytowana. Czy on się nigdy nie nauczy?
-Nie denerwuj się słońce, bo ci się zmarszczki porobią- Allie patrzy na niego kątem oka i widzi jego krzywy uśmiech.
-Nienawidzę cię- córka Ateny prycha ze złością.
-Wcale nie! Ty mnie przecież kochasz- śmieje się cicho i łapie dziewczynę za chłodną rękę, a ona zaskoczona jego zachowaniem nie reaguje. Zatyka ją zupełnie, więc nie zaprzecza ani nie potwierdza.
   Jednak, kiedy odzyskuje panowanie nad swoim ciałem podrywa się z ziemi, otrzepuje i zaczyna się oddalać od Adama. Ten jednak nie poddaje się i dogania dziewczynę. Łapie ją za rękę i przyciąga do siebie. Podnosi jej podbródek i zmusza żeby na niego spojrzała.
-Podobasz mi się Allison- mówi i…

***

   Wychodzi z Wielkiego Domu i odgarnia włosy z czoła. Spotkania są zawsze nudne, a to dzisiaj nic nie wniosło. Bezsensowne zawracanie głowy. Rusza w kierunku domków. Musi odnaleźć Allie i Amber. Te dwie inteligenty zawsze rozwiewają nudę. Już ma wchodzić na teren mieszkalny, kiedy zauważa Allie, która stoi z Adamem. Patrzy mu w oczy, a o trzyma ją za ręce i coś do niej mówi. Sekundę później całuje dziewczynę. Chiara musi zatkać sobie usta ręką żeby nie pisnąć z radości. Idzie do domku tyłem nie spuszczając z oczu całującej się pary. Chce widzieć każdy szczegół. I widzi. Allie odsuwa się od Grey’a i uderza go w twarz. Mówi coś, a ten odpowiada zdziwiony. Koniec przedstawienia. Trzeba się zwijać zanim zauważą, że mieli podglądacza.
   Ucieka z taką prędkością, że nie zauważa, kiedy na kogoś wpada. Podnosi głowę i automatycznie czuje, że rumienią się jej policzki.
-Cześć Max- uśmiecha się uroczo mając nadzieje, że dzięki temu chłopak zapomni o jej wcześniejszym przypale.
-Nic ci nie jest?- pyta, odwzajemniając uśmiech.
-Nieee- przeciąga słowa.
-Uciekałaś przed kimś?
-Nie ważne- dziewczyna wzrusza ramionami.
-Musimy pogadać Chiara- ton Max’a poważnieje.
-Eeeeeee…. Może kiedy indziej. Teraz się spieszę- zaczyna się oddalać od chłopaka.
-Ale Chiara!!!- woła za nią rozkładając ręce.
-Przepraszam!- odkrzykuje do niego.- Naprawdę przepraszam- szepcze jeszcze do siebie zostawiając Max’a za sobą.

***

   Siadam na kamieniu i wzdycham. Szukałam Alex’a już chyba wszędzie, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. W końcu zrezygnowałam, bo najwyraźniej wszystko, co chcę odnaleźć nie chce być odnalezione.
-Siemka- ktoś się do niej przysiada. Odwraca się w stronę nowego towarzysza i widzi, że to Alex.
-O hej. Szukałam cię- nie owijam w bawełnę.
-A czemu?- dziwi się. Może to serio był tylko sen?
-Czy dzisiaj rano… widzieliśmy się?- pytam niepewnie.
-Nie. Teraz widzę cię pierwszy raz dzisiaj- odpowiada.- A co?
-Nico- wzdycham.
-Tam lezie- pokazuje palcem na syna Hadesa.
-Ykchym. Ok. To ja się będę zbierać- wstaję.
-Dopiero się przysiadłem. Ja nie gryzę- ciągnie mnie za rękę w dół tak, że siadam powrotem na naszej prowizorycznej ławeczce.
-Noooo dobraaa- wzdycham. Jednak nie jest nam dane długo nacieszyć się ciszą i spokojem, bo podchodzi do nas Adam. Otwieram oczy i patrzę na niego.
-Stary ona jest nie…- chłopak nie zdąża dokończyć, bo Alex trąca go w rękę. Adam nie zauważa.- Cześć Amber. Czy wiesz, że twoja siostra jest… hmmm niesamowicie denerwująca?- pyta mnie.
-Która?- uśmiecham się do niego ironicznie.- No dobra, zwierz się, bo widzę, że coś cię męczy- nabijam się z niego, ale wiem, że musi się komuś wygadać, a najwyraźniej uważa, ze Alex jest do tego najodpowiedniejszy, a nie wypada mnie przecież stąd wyganiać.
-Ja tu taki miły dla niej, a ona mnie bije- pokazuje mi policzek.
-Lepiej nie mów, co zrobiłeś, bo oberwiesz jeszcze ode mnie- odzywam się zanim Alex zdąży otworzyć usta.
-Jesteś taka sama- prycha poirytowany.
-Jaka? Utalentowana, piękna, skromna, inteligentna?- chyba polubię wkurzanie Adama Grey’a. Jest taki wkurzony.
-Pogadamy potem- mówi do Alex’a.- Twoja dziewczyna jest teraz bardziej denerwująca- odchodzi szybko.
-O, co mu chodziło?- pytam Ala.
-Pewnie nie pamiętasz, ale dwa lata z rzędu przyjeżdżał z mamą do Grecji i mieszkali w hotelu twojego wujostwa. Nawet nieźle się dogadywaliśmy- wyjaśnia mi Alex.
-Z nim?- moje brwi unoszą się tak wysoko, że zaraz chyba mi zeskoczą z głowy.
-Tak. Z nim- wzrusza ramionami mój towarzysz.
-Kiedyś to przyswoję- wzdycham i kładę się na kamieniu. Nogi opieram na Alexsie. Calkiem wygodnie.

   Idę w dół zbocza. Zachodzi już słońce. Dzień minął mi szybko, zdecydowanie za szybko.
-Amber! Amber! Poczekaj na mnie!- słyszę wołanie Rachel. Zatrzymuję się zdziwiona.
-O co chodzi?- pytam kiedy mnie dogania.
-To ty.
-Co ja?- udaję, że nie rozumiem.
-Ta przepowiednia dotyczy ciebie- opowiada.
   Siedze z Chejronem, Panem d. I Rachel na tarasie przy Wielkim Domu.
-Musisz wybrać pięć osób, z którymi wyruszysz- wyjaśnia mi centaur.
-A więc na pewno Allie i Chiara- mówię. Widzę naglący wzrok opiekuna.- Emmmm… Może Travis, Alex…- przypominam sobie, ze alex mi mówił, że z Adamem zaprzyjaźniłam się podczas wakacji.- Adam- wymieniam ostatniego członka mojej załogi.
-Idź po nich- zwraca się do jakiegoś satyra. Niedługo później wszyscy stoją obok mnie.
-Zostaliście wybrani przez Amber do wyruszenia z nią na misję- wyjaśnia im centaur.- W świecie śmiertelników coś się dzieje, musicie dowiedzieć się kto za tym stoi, a potem będziemy musieli go pokonać. Musicie działać wspólnie. Jutro z samego rana wyruszycie- kończy Chejron. Odsyła nas do domków żebyśmy mogli się przygotować.
   Nie spodziewałam się, że tak szybko przyjdzie mi zmierzyć się z niebezpieczeństwami czyhającymi poza obozem.

 ***

Uffff. Napisałam to. Uwierzycie?
W komentarzach napiszcie, co myślicie o tym rozdziale.
 A teraz trochę spraw organizacyjnych. Jak wiecie za tydzień zaczynają się
No to chyba na tyle. Dziękuję za uwagę i zapraszam do komentowania.
wakacje. No i każdy ma plany. Dlatego oznajmiam, że możliwe, że w lipcu rozdziału nie będzie, ponieważ przez większość miesiąca mnie nie będzie.
Gabrysia M.