niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział XIV

     Stoję w jakimś pokoju. Nie mam pojęcia skąd się tu wzięłam. Zauważam, że na parapecie siedzi mała dziewczynka, czuję, że chciałaby gdzieś wyjść. Chcę się do niej odezwać, ale nic nie wydobywa się z moich ust. Nagle dziecko wzdycha głęboko. Idzie do pokoju do drugiego pokoju, a ja kieruję się za nią. Widzę śpiącą kobietę. Prawdopodobnie jej matkę. Zbliżam się do niej trochę tak jak dziewczynka i czuję alkohol. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że obok jej mamy leży obcy mężczyzna.
-Mamo- mówi dziewczynka cicho.
-Czego chcesz?- pyta nieprzyjemnie kobieta.
-Chodźmy na basen. Obiecałaś- prosi mała.
-Nie mam siły Chiaro. Boli mnie głowa- warczy kobieta. Dziewczynka smutnieje i wychodzi z jej pokoju. Dopiero teraz przypominam sobie, że to mała ja, kilka tygodni przed odejściem do obozu i poznaniem ojca.
-Czy nie uważasz Chiaro, że twoja matka zasługuje na karę za to, że nigdy się tobą  nie przejmowała?- patrzę w bok i zauważam, że obok mnie stoi nasz wróg z którym walczymy.
-Może i mam do niej o to żal, ale nie zabiłabym jej!- wołam przekonana.
-Ależ przyłącz się do mnie moja droga. Ze mną będziesz szczęśliwsza- wyciąga do niej rękę.
-Nie! Nie przyłączę się do ciebie! Ani ja, ani moi przyjaciele!
-Jak uważasz, ale będziesz tego żałować- mówi, a później wszystko znika. Nastaje ciemność.

***

     Otwieram oczy i widzę błękitne niebo. Zastanawiam się gdzie jestem. Czyżbym umarł? Ha, Ha w Hadesie nie ma tak wesoło. Zresztą wszystko mnie boli a umarłej duszy chyba nic nie może boleć. Wstaję z ziemi i zauważam, że jestem w obozie. Skąd ja się tu wziąłem? Muszę szybko ostrzec Chejrona, że grozi im wielkie niebezpieczeństwo. Wstaję i już mam kierować się do wielkiego domu, kiedy przebiegają obok mnie mój brat i ja. Staję jak wryty. To nie możliwe, przecież się nie rozdwoiłem. Odwracam się i zauważam że tak jak reszta obozowiczów kierują się… kierujemy się… w każdym razie na jakiś posiłek. Ruszam w tamtym kierunku. Przypominam sobie ten dzień. Właśnie wtedy do obozu został przyjęty Alex. Stoję przy wejściu, a moja przeszła wersja mnie siada obok Conora przy stoliku 11 domku. Widzę, że Alex stoi przy wejściu lekko zdezorientowany. Jednak kiedy wchodzi Allie z Amber na jego twarzy zakwita uśmiech. Od razu obejmuje dziewczynę. Patrzę na siebie i widzę grymas na swojej twarzy. Przypominam sobie jak wielkie poczułem ukłucie zazdrości. W końcu bardzo mi się spodobała, a ja nie miałem możliwości jej przytulić pomimo, że zostałem jednym z jej przyjaciół.
     W pewnym momencie robi się cicho jakby przyciszyć dźwięk w telewizorze.
-Nie zdobędziesz jej jeśli będzie stał ci na drodze- odzywa się wstrętny głos, który zapomniałem z wizyty w restauracji.
-Mogę to zrobić- odpowiadam opryskliwie.
-Jeśli przyłączysz się do mnie Amber będzie twoja bez mrugnięcia okiem- uśmiecha się zachęcająco.
-Nie prawda! Znienawidzi mnie jeszcze bardziej- odpowiadam, a na jego twarzy pojawia się grymas. Zapada ciemność.



***

     Oślepia mnie światło. Odruchowo zakrywam oczy, a kiedy wiem, że moje oczy wytrzymają tak jasne miejsce odsłaniam je. Rozglądam się po pomieszczeniu. Wygląda jak mój pokój z dzieciństwa. Miejsce, w którym czułam się bezpiecznie, które było moim ratunkiem, kiedy ojciec umawiał się z tymi wszystkimi kobietami. Po chwili widzę jak mała dziewczynka z gęsto zakręconymi włosami wpada do pokoju jak burza. Czy to ja? Niemożliwe. Przecież to było tak dawno temu. Nie mogę być nastolatką i dzieckiem jednocześnie. Słyszę pukanie do drzwi. Po chwili w pojawia się w nich ojciec. Łzy napływają mi do oczu. Dopiero teraz, kiedy widzę jego uśmiech, jego błękitne oczy czuję jak bardzo za nim tęsknię. Pociągam nosem, patrzy w moją stronę, chcę wyciągnąć rękę, albo rzucić mu się na szyję, ale odwracam się i zauważam, że patrzy na małą mnie.
-Księżniczko wiesz, że bardzo lubię Vanessę- siada na moim dawnym łóżku.
-Ale ona nie lubi mnie! Jest dla mnie nie miła- mówi młodsza wersja mnie.
-Nie waż się mówić takich rzeczy- z jego twarzy znika uśmiech.
-to bardzo dobra kobieta i powiedziała, że jesteś uroczą dziewczynką- odpowiada zły. Cała moja tęsknota przechodzi w mgnieniu oka. Nie wierzył mi tylko jakiejś blond lafiryndzie. Jak Atena mogła pokochać takiego głupca?!
     Czas jakby zatrzymuje się w miejscu. Całe moje ciało przepełnia wściekłość i nienawiść. Nic nie zostało z tęsknoty, którą czułam jeszcze przed chwilą.
-Czy nie sądzisz Allie, że gdybyś dołączyła się do mnie zemściłabyś się na swoim ojcu? Dzięki mnie staniesz się potężna. On pożałuje, że cię nie chciał- odzywa się pociągający głos. Widzę mężczyznę z restauracji.
-Nigdy się do ciebie nie dołączę! Nie zostawię moich przyjaciół! Nie wiem nawet kim jesteś- wołam wściekła. Uśmiecha się tajemniczo.
-Niedługo się dowiesz skarbie.
-Nie zostanę twoim „skarbem”!- na jego twarzy pojawia się grymas. Wszystko znika i znowu nastaje ciemność.

***

Stoję w kuchni willi mojego ojczyma. Zastanawiam się co ja tu robię. Czyżbym umarł i Hades skazał mnie na wieczne męki? Nie pamiętam tego… W pomieszczeniu pojawia się moja matka. Zasysam powietrze. Boję się, że mnie zauważy i już stąd nie ucieknę. Jednak ona mija mnie jakbym nie istniał. Zupełnie inaczej niż dawniej. Może nadal ma do mnie żal, że wolałem obóz…
-Chłopcy! Obiad!- woła. Po chwili wchodzi uśmiechnięty Jake, a za nim wlokę się ja. Patrzę na siebie z szeroko otwartymi oczami. Ale… jak to możliwe? Co tu się dzieje?- Jak tam w szkole?- pyta nalewając zupę.
-Dostałem szóstkę z angielskiego- uśmiecha się Jake.
-A ty?- patrzy na mnie. Siedzę tylko wpatrując się w stół i udaję, że jej nie słyszę.
-Pobił się z Hugiem- mówi kpiąco Jake. Moja matka wścieka się.
-Czy ty nie potrafisz się opanować? Nie możesz być jak twój brat?- pyta zła głaszcząc Jake’a po głowie.
-On nie jest moim bratem! Wołam wkurzony.- Oni nie są moją rodziną!- wstaję od stołu i biegnę do pokoju. Słychać tylko głośny trzask drzwi.
     Wszystko się zatrzymuje jakby ktoś nacisnął pauzę.
-Czy nie sądzisz, że twoja matka zasługuje na karę?- staje obok mnie mój „prześladowca”.- Bardziej wspierała przybranego syna niż ciebie. Gdybyś przyłączył się do mnie moglibyśmy razem dać jej nauczkę.
-Nigdy byś tego nie zrobił! Jestem ci tylko potrzebny zęby pokonać bogów! Ale nie dam się tak łatwo!- wołam głośno.
-Jesteś pewny? Nie sądzisz, że wtedy będziesz lepiej się czuł? Stojąc u mojego boku możesz zawładnąć światem- odpowiada.- Twoi przyjaciele się na to zgodzili- odpowiada.
-Są moimi przyjaciółmi masz rację, ale znaczy to, że znam ich na tyle żeby wiedzieć, że nigdy nie stanęli by po złej stronie- widzę, że jest wściekły. Znika, a razem z nim wszystko. Nie czuję już nic.

***

Budzę się. Czuję gorąco. Otwieram ostrożnie oczy. Dookoła mnie jest plaża. Wróciłem do domu. Jak to jest możliwe? Przecież ostatnie co pamiętam to restauracja w Lubecu. Wstaję i otrzepuję się z piasku tyle ile się da. Rozglądam się i jedyne co widzę to dwa szybko zbliżające się w moją stronę punkty. Po chwili zdaję sobie sprawę, że to ja i Amber jakieś pół roku temu.
-Am! Zaczekaj na mnie!- wołam drugi ja.
-Hahaha! Nieeeee!!!! Jestem szybsza!- woła śmiejąc się głośno.
-Nie prawda!- przyspieszam (ciągle mówię o tym drugim) i łapię ją, a potem przyciągam do siebie i całuję. Ona zarzuca mi ręce na szyję, a później odsuwa się i uśmiecha się swoim najpiękniejszym uśmiechem.
Obraz się zmienia i widzę ją i siebie w aktualnym czasie. Przytulona do mnie, ale nie patrzy w ten sam sposób, co kiedyś. Nie ma tej bliskości, nie czuje się tej magii naszego związku.
     Nagle wszystko się zatrzymuje i obok mnie pojawia się blady mężczyzna za restauracji.
-Zniknęła tamta Amber. Już nigdy jej nie odzyskasz- mówi spokojnie patrząc mi w oczy.
-To nic. Kocha mnie. To jest najważniejsze- odpowiadam.
-Ale ciągnie ją do innych chłopaków. A gdybyś stanął po mojej stronie była by w zupełności twoja- kusi.
-Nieprawda. Znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej. Dlatego nigdy nie będę twoim sojusznikiem- mówię pewnie pomimo, że czuję pokusę bycia jego prawą ręką.
-Jeszcze zobaczymy- uśmiecha się kpiąco i znika. Zabiera ze sobą wszystko, a ja nie widzę już nic.

***

     Otwieram oczy i zauważam, że znajduję się na zatłoczonej ulicy Nowego Jorku. Zauważam, że gdzieś niedaleko jest Empire State Building. Zastanawiam się, co ja tu robię. Skąd się tu wzięłam i po co. Widzę masę samochodów, ale jeden przykuwa moją uwagę. Wygląda identycznie jak ten mojego taty. Kiedy widzę jego za kierownicą w oczach stają mi łzy. Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie wpada w niego drugi samochód. Z moich ust wydobywa się niemy krzyk. Po chwili widzę małą siebie z trudem wydostającą się z samochodu, jestem cała zapłakana (obie wersje mnie są). Widzę jak kieruje się w stronę Empire State Building.
     Sceneria zmienia się widzę, że wysiadam z windy. Jestem na Olimpie. Wszystko dzieje się szybko. Zeus postanawia wysłać mnie do obcych ludzi. Każdy z bogów ma przez rok ma mnie obserwować. Pomijając Artemidę i Dionizosa, który jest w Obozie.
     Czas staje w miejscu, a ja zdaję sobie sprawę, że jestem cała zapłakana. Ocieram szybko łzy bojąc się, że ktoś je zauważy. Obok mnie staje nasz przeciwnik.
-Kochana mała Amber- mówi wręcz czule. Jednak wiem, że nie potrafi czuć, że to tylko gra.- Przyłącz się do mnie, a przywrócę twojego ojca do życia- wyciąga rękę, a ja w geście buntu zakładam swoje na piersi.
-Tylko Hades może to zrobić. Zresztą, minęło już tyle czasu. Nauczyłam się żyć bez ojca- odpowiadam twardo.
-A nie chciałabyś się zemścić na Zeusie? Na twojej matce? Mogli oszczędzić czasu  i od razu wysłać cię do obozu. Poznałabyś wcześniej twoje przyjaciółki- mówi pociągającym głosem.
-Najwyraźniej moja przyszłość była inaczej zaplanowana- opieram się dalej.
-Będą ze mną mogłabyś rządzić. Uczyniłbym cię nową królową- przez chwilę jestem zaskoczona.
-Co? Chyba jesteś dla mnie za stary- uśmiecham się kpiąco.- Zresztą. Ja mam Alex’a nie zostawiłabym go dla ciebie.
-Myślisz, że tak łatwo odpuszczę? Masz mnie za amatora? Masz pojęcie kim ja jestem?- czuję, że znam właściwą odpowiedź.
-Niebieskie żyły… Jesteś Uranosem- wypowiadam to imię jak przekleństwo.
-Bingo słońce! Jestem pierwszym i najpotężniejszym panem świata! Odzyskam to co straciłem!
-Ja na pewno ci w tym nie pomogę- zakładam ręce na piersi, a on uśmiecha się bezczelnie.
-Jeszcze zobaczymy moja droga- podchodzi do mnie, a ja drętwieję, jednak kiedy już mi się wydaje, że chce wymierzyć mi policzek rozpływa się zostawiając za sobą mrok.

***

     Cześć wszystkim J
Przepraszam, że tak długo czekaliście na tak krótki post, ale staram się teraz skupić na nauce i dobrych ocenach, później harcerstwo no i jak dobrze pójdzie to dwa razy w tygodniu mam dostęp do komputera.
   Jednak postaram się aby następny post był dłuższy i ciekawszy, a na razie potrzymam was w niepewności. Nie musicie jeszcze wiedzieć co się dzieje z naszymi bohaterami.
Dzięki za uwagę i zapraszam do komentowania:

Gabrysia M. 

czwartek, 11 lutego 2016

Zwiastun

Hejka!
Nieeeee to nie jest nowy post, ale domyśliliście się tego pewnie po tytule XD.


Chcę bardzo podziękować Hate me z Bajkowych Zwiastunów za wykonanie naprawdę wspaniałego zwiastuna na Heroskę :)

Oglądnijcie, a później podzielcie się opinią w komentarzu!