-Co z nią? - słyszę odległy głos. To chłopak,
który zabrał moje połamane i bezwładne ciało. To w jego ramionach
odpłynęłam. Chyba powinnam mu ufać.
-Jej stan nie jest stabilny- usłyszałam inny głos, który był
jeszcze bardziej daleki niż poprzedni. Znowu zapadła ciemność.
Głowa zaczęła mnie okropnie boleć. W
uszach mi szumiało. Czułam się tak jak by w mojej głowie wybuchła bomba. Nie
mogłam się ruszyć. Leżałam usztywniona. Nie chciałam otwierać oczu
i wracać do ponurej rzeczywistości. Miałam ochotę wyjść ze swojego ciała. Nie
chciałam czuć więcej tego ogromnego bólu.
Leżałam na czymś miękkim, chyba kanapie.
Czułam, że ktoś siedzi obok mnie, że nade mną czuwa. Kto to mógł być?
Otwieram oczy. W pierwszym momencie oślepia
mnie światło. Widzę twarz mojego wybawcy. Kiedy zauważa, że już nie śpię,
uśmiecha się do mnie.
-Jak się czujesz?- pyta.
-Jakby przejechał po mnie tir- słyszę. Dopiero po chwili
pojmuję, że to mój głos. Niestety jego brzmienie jest dalekie od ideału.
-No cóż, to nie tir tylko zostałaś porządnie skopana przez
byka kreteńskiego- uśmiechnął się do mnie. Ma ładny uśmiech.
-Dziękuję ci, że mi pomogłeś- mówię.
-To nic wielkiego. Jak masz na imię?- zapytał zmieniając
temat.
-Amber- odpowiadam szybko. Nie chcę żeby wszyscy patrzyli na
mnie z rozbawieniem.
-Dotarłaś tu sama, więc pewnie wiesz, kim jesteś- zaczyna.
-Herosem- odpowiadam szybko.
-Twoim boskim rodzicem jest bóg czy bogini?- pyta. W jego
głosie czuję napięcie. Czyżby to mógł być mój brat?
- Mama- odpowiadam. Chłopak wytrzeszcza oczy.
- To nie możliwe!- wykrzykuje.- Muszę iść po Chejrona. Zaraz
wracam!- wybiega szybko z pokoju. Patrzę na drzwi oczekując aż wróci.
Mija kilka minut, a chłopak wraca wraz z
centaurem. Zapewne Chejronem.
-Witaj w obozie herosów- centaur rozkłada ręce w powitalnym
geście.
-Dzięki- starałam się uśmiechnąć, ale wyszło coś pomiędzy
skurczem, a miną płaczącego dziecka.
-Opowiedz mi o tym jak tu dotarłaś- Chejron stanął przy moim
łóżku.
-Czy mogę tu zostać?- zapytał chłopak, którego imienia jak
dotąd nie poznałam. Centaur tylko kiwnął głową na znak, że tak. Chłopak usiadł.
-Skoro mam opowiedzieć jak tu dotarłam, to warto zacząć od
początku- zaczęłam. Potem słowa same ze mnie wypływały. Opowiedziałam im o tym
jak obudziłam się w parku bez dziesięciu lat przeszłości. O Lucasie i jego
rodzinie, o tym, że znalazłam złote drachmy, dolary i scyzoryk w spodenkach, o
poszukiwaniach, o dziwnej kartce na napoju, aż w końcu doszłam do momentu, w
którym napadł mnie byk. Zakończyłam opowieść.
-Może twój scyzoryk był bronią?- zapytał.- Taką jak długopis
Percy’ego, albo moneta Jasona?- zwrócił się do chłopaka.
-Nie wydaje mi się. To raczej mało prawdopodobne, bo
widziałem ten scyzoryk. Był zwykły. Rozmawiałem z dziećmi Hekate- wyjaśnił
zastanawiając się nad czymś.
Nagle ktoś zapukał
do drzwi.
-Proszę- powiedział centaur. Do pomieszczenia weszła
rudowłosa dziewczyna.
-Właśnie przyjechałam Chejronie i dowiedziałam się, że mamy
nową obozowiczkę, która leży nieprzytomna w Wielkim Domu- dziewczyna złapała
się pod boki. Wyglądała dziwnie. Chyba nie jest herosem. Centaur zaczął na mnie
zezować. Dziewczyna popatrzyła na mnie zamglonymi oczami tak jak by mnie
wcześniej nie zauważyła. Wyrocznia-
domyśliłam się.
-Ambrozja! Nareszcie do nas dotarłaś!- zawołała dziewczyna.
Poczułam, że policzki stają się czerwone.
-Rachel, dlaczego tak zwracasz się do Amber?- zapytał
chłopak.
-Bo tak ma na imię- palnęła dziewczyna nazwana Rachel.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
-Jak na Wyrocznię wyraźnie nie kojarzysz faktów-
westchnęłam.- Amber to skrót- wyjaśniłam.
-Skąd wiesz, że ona jest Wyrocznią?- zdziwił się chłopak.
-Bo ma zamglone oczy i zwraca się do mnie po imieniu, a
oprócz taty tylko mama wie jak mama na imię. Chyba, że już zapomniała-
westchnęłam.
-I tak lepiej Ambrozja niż wszystkimi imionami, co?-
dziewczyna mrugnęła do mnie.
-A ile ich masz?- zapytał Chejron zwracając się do mnie.
-Dwanaście- powiedziałam jak by to było oczywiste. Nadal
patrzyli na mnie wyczekująco. Zrozumiałam, że to jest chwila, w której mam
przedstawić się pełnymi imionami i nazwiskiem.- Jestem Ambrozja Cleo Janette Samara Magdalene
Star Melody Mona Annie Clary Victoria Selene Clever- westchnęłam.
-Cóż. Miejmy nadzieję, że twoja mama szybko cię uzna-
westchnął Chejron jakby sobie o czymś przypominając. Przeprosił nas i powiedział,
że ma coś do załatwienia.
-Rachel, Ambrozja nie pamięta swojej przeszłości. Wiesz
może… -zaczął chłopak, jednak Rachel mu przerwała.
-Zabawne wiesz? To jest tak jak w przypadku Jasona i
Percy’ego. Ma zablokowaną przeszłość od swoich piątych urodzin, aż do
przedwczoraj- odpowiedziała mu dziewczyna.- Przykro mi, ale nie mogę wam pomóc.
Pójdę już do mojej jaskini. Muszę się rozpakować- pomachała nam na pożegnanie i
wyszła.
-Chciałabyś ambrozji….. Ambrozjo?- chłopak wydawał mi się
rozbawiony faktem, że będzie częstować mnie jedzeniem, od którego zostałam
nazwana.
-Mów mi Amber….- nie wiedziałam jak się do niego zwracać.
Chłopak podał mi batona. I osobiście zaczął mnie nim karmić.
-Nazywam się Nico di Angelo- przedstawił się chłopak. Jego
nazwisko coś mi mówiło, ale nie byłam pewna, co.- Od Hadesa- odezwał się
uznając moje milczenie za oczekiwanie na imię rodzica.
-Kim był ten drugi głos?- zapytałam nagle.
-Co?- zdziwił się Nico niespodziewanym pytaniem.
-Kiedy pytałeś o mój stan. Kto ci odpowiedział?- odpowiedziałam
bardziej zrozumiale.
-To mój… to Will- odpowiedział nieco speszony.
-Twój chłopak?- domyśliłam się.
-Skąd ty to wiesz?- zdziwił się Nico.
-Bo się rumienisz i mówisz o nim z czułością- odezwałam się.
-Jesteś pewna, że twoim ojcem nie jest Apollo?- zapytał.
-Nie. Mój tata był dziennikarzem w gazecie i zmarł w moje
piąte urodziny- do oczu napływają mi łzy. Powstrzymuję je i przeżuwam kolejny
kęs batona, którym karmi mnie Nico.- Dlaczego tu siedzisz, a nie jesteś z
Willem?- zadałam nurtujące mnie pytanie.
-Trochę się pokłóciliśmy- syn Hadesa wydawał się
zawstydzony.
-Jeśli chcesz możesz mi o tym opowiedzieć. Nikomu nie
powtórzę- złapałam go za rękę.
-Chodzi o to, że denerwuje go to, że siedzę tu z tobą, bo
mam wrażenie, że cię znam, a on…- Nico zaciął się.
-Jest zazdrosny? Jestem dziewczyną- uniosłam brew.
-No tak, ale on czasem myśli, że no wiesz…
-Nie przejmuj się. Rozumiem, co do niego czujesz. Mogę
zostać twoją powierniczką- zaproponowałam.
-Czyli prościej przyjaciółką- mruga do mnie.- Czy czujesz
się już lepiej?- pyta odkładając baton.
-Mniej boli. Chyba już dam radę usiąść- wzdycham. Byłam w
pozycji półleżącej już dłuższą chwilę i robiło mi się niezbyt wygodnie.
-Poczekaj. Już ci pomogę- Nico usadził mnie wygodnie na
łóżku, opierając o wcześniej ułożone poduszki.
Widziałam teraz
wszystko dokładnie. Mogłam bez problemu powiedzieć, że chcę wyzdrowieć jak
najszybciej, bo portrety bogów na ścianach mnie przerażają.
Znowu ktoś zapukał.
Miałam nadzieję, że to nie Wyrocznia, bo tej dziewczyny zdecydowanie nie będę
lubiła. Jednak za drzwiami stał chłopak. Wysoki, opalony blondyn. Po prostu
ciacho. Od razu widać, że od Apolla. Oparł się o framugę drzwi. Zbyt długa
grzywka opadała mu na czoło. Gdybym była głupią blondynką od razu bym na niego
poleciała. Aczkolwiek nie jestem pustą lalą, więc tego nie zrobię. Zresztą
chyba nie jestem w jego typie.
-Nico? Możemy porozmawiać?- zapytał chłopak.- Na osobności-
dodał. Nico niepewnie wstał i wyszedł za nim.
-O, co chodzi Will?- usłyszałam głos Nica który był trochę
podenerwowany. Zachłysnęłam się powietrzem. To jest chłopak Nica? Czy wszyscy
ładni chłopcy tutaj nie interesują się dziewczynami albo są zajęci? To nie
fair.
-Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu, a ty siedzisz przy
tej dziewczynie. To nie twoja siostra, Chejron mi powiedział. Nie chcę się
przez nią kłócić- usłyszałam spięty głos Will’a. Mała kłótnia o to, że siedzi
przy mnie? Jak bym wiedziała od razu to chociaż bym miała umrzeć z bólu
Wykopałabym Nica do jego chłopaka.
-Ale Will…- Nico wydawał się rozdarty. Ciekawe czy wiedzą,
że przez otwarte drzwi wszystko słyszę. Jeszcze nie ogłuchłam dla ich
wiadomości.
-Poczekam chwilę przed wejściem do Wielkiego Domu. Mam
nadzieję, że do mnie dołączysz- usłyszałam oddalające się kroki. Sekundę potem
Nico wrócił do pokoju. Miał zamiar usiąść na krześle, ale zamaszystym ruchem
porwałam je (czego potem bardzo żałowałam, bo czułam rwący ból w ręce).
-Ej?! Co to ma być?!- wykrzyknął zaskoczony, kiedy „usiadł”
na krześle, którego już nie było w tamtym miejscu, więc to chyba oczywiste, że
obił sobie kość ogonową o podłogę.
-Wypad- syknęłam.- Masz do niego iść, bo inaczej, kiedy
tylko będę w stanie się bić porządnie skopię ci tyły- powiedziałam chcąc, żeby
zabrzmiało to groźnie. Ale chyba mi się nie udało, bo tylko stanął i uniósł
brew.
-Co proszę?- zapytał tłumiąc śmiech.
-Jak zaraz stąd nie wyjdziesz to osobiście się wywalę
chociażbym miała zdychać potem przez miesiąc- zirytowałam się. Lubię go, ale
czy ma jakieś komórki mózgowe?
-No dobra. Do zobaczenia!- Nico szybko wybiegł z
pomieszczenia, a ja odetchnęłam z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku.
Zaczęłam analizować
wszystko, co wydarzyło się od mojego przebudzenia. Zatrzymałam się na tym, że
Rachel mówiła, że do przedwczoraj mam zablokowaną pamięć. To oznacza, że
wczoraj dotarłam do Obozu. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Sięgnęłam po batonik z
ambrozją i ugryzłam kawałek. Od razu poczułam napływające siły. Ból przestał mi
dokuczać. Wstałam i odłożyłam batonik. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie
moje wczorajsze ubrania całe w krwi swojej i byka.
-Fuj- mruknęłam. Zauważyłam, że na fotelu przy oknie leżą
ubrania, a na nich dopisek, „Kiedy będzie
w stanie wstać.” Och, ależ mi miło. Tak jakby przypuszczali, że już zawsze
będę leżeć w tym łóżku. Przebrałam się. Ubrania leżały na mnie idealnie.
Przełożyłam moje pozostałe pieniądze do nowych spodenek.
Wyszłam z pokoju. Od razu ruszyłam do drzwi wyjściowych.
Stanęłam przed drzwiami. Zauważyłam, że wszyscy kierują się w kierunku
pawilonu. Chyba powinnam iść za nimi.
Przez cały dzień
leżenia w łóżku miałam osłabioną kondycję, więc kiedy dotarłam na szczyt
wszyscy zasiadali do stołów. Jako pierwszy zauważył mnie jakiś chłopak siedzący
przy stoliku z innymi podobnymi do siebie nastolatkami, od razu skojarzyłam, że
są od Aresa.
-Chejronie, czy my o czymś nie wiemy?- zapytał głośno. Jego
głos był szorstki i ironiczny.
-Ambr… Amber! Cieszymy się, że do nas dołączyłaś- Chejron
wstał.- Nie wiemy, kto jest twoim rodzicem, dlatego proszę usiądź przy
jedenastce- centaur wskazał na stolik. Ruszyłam tam, przeszłam z obojętnością
obok stolika Aresa i usiadłam pomiędzy dwoma chłopakami, którzy chyba byli
bliźniakami, bo wyglądali praktycznie identycznie.
-Jestem Travis, a to Connor- jeden przedstawił siebie i
brata.
-Istnieje prawdopodobieństwo, że będziesz naszą siostrą-
odezwał się drugi.
-Raczej nikłe- odpowiadam patrząc na niego.- Mój ojciec był
śmiertelnikiem.
-Och. No to trudno, ale wydajesz się spoko- Travis trącił
mnie lekko ramieniem. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki- wyszczerzyłam zęby.
-Jesteś pewnie głodna, co? Zażycz sobie, co tylko chcesz. A
potem resztę oddaj mamie- Connor wskazał na palenisko. Pomyślałam, co
chciałabym zjeść, a po chwili pojawiło się to na moim talerzu. Szklanka
zapełniła się colą.
-Ktoś chyba sobie ze mnie robi jaja- mruknęłam koncentrując
się na szklance z napojem.
-Czemu?- zapytali równo bracia.
-Bo chciałam sok pomarańczowy, a to raczej go nie
przypomina- nadal patrzyłam na szklankę myśląc o soku pomarańczowym, jednak nic
się nie zmieniło.- No cóż. Chyba muszę sobie odpuścić- zaczęłam jeść.
Travis i Connor
zabawiali mnie kawałami. Podczas jednego z nich piłam colę, kiedy usłyszałam
puentę tak się zaczęłam śmieć, że napój napłynął mi do nosa. Mimo wszystko było
miło. Potem poszliśmy oddać resztę naszym rodzicom.
Wieczorem zaczęło
się ognisko. Kiedy tylko usiedliśmy wszyscy wlepili we mnie wzrok jakby na coś
czekali.
-To jakiś żart?- zapytała jakaś dziewczyna patrząc na coś
nad moją głową. Uniosłam oczy ponad siebie.
***
O to rozdział trzeci!
A teraz podaję informację, że następny rozdział, za dwa tygodnie w poniedziałek.
Mam nadzieję, że rozdział wam odpowiada. Trochę ciężko było mi go napisać, ale w końcu się udało.
Czekam na komentarze :D
Super historia ale muszę zacząć od pierwszego rozdziału :) zaraz sobie poczytam. + za świetny wygląd bloga :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :)
UsuńCuuudooowneeee!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :D.
UsuńDobra, dobra dotarłam!
OdpowiedzUsuńKomentarz długaśny będzie przy kolejnym rozdziale ( ach moje urodzinki 23 marzec :***) jeśli przeżyje of course!
Rozdział bardzo fajny i ciekawy, tylko Nico taki nie Nicowaty ( wiem, zawsze muszę wpleść swoje trzy grosze).
Zaczyna się ciekawie, w końcu obóz, a w kolejnym rozdziale iiiiiiiiiiiiiiiii Chiara <3 <3 ( wcale mnie to nie cieszy, wcale...)
Czekam na next!
Dzisiaj ubogo ale mi się nudzi, a ty mi każesz coś porobić, więc muszę obskoczyć wszystkie zaległe blogi! Ale z cb jędza :P
Pozdrawiam
PaKi
Ech PaKi, PaKi....
UsuńDzieki za komentarz :).
Na razie tylko powiem, że mi się podoba, a długaśne komentarze zobaczysz przy Allie i Adie <3
OdpowiedzUsuńPfff.
UsuńDzięki za kom -_-.
Rozdział cudowny, i to bardzo. Bardzo wciągający i w ogóle. Dopiero przy następnym rozdziale możesz liczyć na długi komentarz od mojej osoby :)
OdpowiedzUsuńTeraz taki krótki, bo niestety jestem w 2 gimnazjum, a ono mnie wykańcza, cały czas się na nas drą żebyśmy wzięli się za naukę bo za rok piszemy testy. Jednym mówiąc słowem rozdział jest GENIALNY *-*
Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/
Astoria *-*
dziękuję za komentarz, na pewno zajrzę :)
Usuń