środa, 11 marca 2015

Rozdział III



   -Co z nią? - słyszę odległy głos. To chłopak,  który zabrał moje połamane i bezwładne ciało.  To w jego ramionach odpłynęłam. Chyba powinnam mu ufać.
-Jej stan nie jest stabilny- usłyszałam inny głos, który był jeszcze bardziej daleki niż poprzedni.  Znowu zapadła ciemność.

   Głowa zaczęła mnie okropnie boleć.  W uszach mi szumiało. Czułam się tak jak by w mojej głowie wybuchła bomba. Nie mogłam się ruszyć.  Leżałam usztywniona.  Nie chciałam otwierać oczu i wracać do ponurej rzeczywistości. Miałam ochotę wyjść ze swojego ciała. Nie chciałam czuć więcej tego ogromnego bólu.
   Leżałam na czymś miękkim, chyba kanapie. Czułam, że ktoś siedzi obok mnie, że nade mną czuwa. Kto to mógł być?
   Otwieram oczy. W pierwszym momencie oślepia mnie światło. Widzę twarz mojego wybawcy. Kiedy zauważa, że już nie śpię, uśmiecha się do mnie.
-Jak się czujesz?- pyta.
-Jakby przejechał po mnie tir- słyszę. Dopiero po chwili pojmuję, że to mój głos. Niestety jego brzmienie jest dalekie od ideału.
-No cóż, to nie tir tylko zostałaś porządnie skopana przez byka kreteńskiego- uśmiechnął się do mnie. Ma ładny uśmiech.
-Dziękuję ci, że mi pomogłeś- mówię.
-To nic wielkiego. Jak masz na imię?- zapytał zmieniając temat.
-Amber- odpowiadam szybko. Nie chcę żeby wszyscy patrzyli na mnie z rozbawieniem.
-Dotarłaś tu sama, więc pewnie wiesz, kim jesteś- zaczyna.
-Herosem- odpowiadam szybko.
-Twoim boskim rodzicem jest bóg czy bogini?- pyta. W jego głosie czuję napięcie. Czyżby to mógł być mój brat?
- Mama- odpowiadam. Chłopak wytrzeszcza oczy.
- To nie możliwe!- wykrzykuje.- Muszę iść po Chejrona. Zaraz wracam!- wybiega szybko z pokoju. Patrzę na drzwi oczekując aż wróci.
   Mija kilka minut, a chłopak wraca wraz z centaurem. Zapewne Chejronem.
-Witaj w obozie herosów- centaur rozkłada ręce w powitalnym geście.
-Dzięki- starałam się uśmiechnąć, ale wyszło coś pomiędzy skurczem, a miną płaczącego dziecka.
-Opowiedz mi o tym jak tu dotarłaś- Chejron stanął przy moim łóżku.
-Czy mogę tu zostać?- zapytał chłopak, którego imienia jak dotąd nie poznałam. Centaur tylko kiwnął głową na znak, że tak. Chłopak usiadł.
-Skoro mam opowiedzieć jak tu dotarłam, to warto zacząć od początku- zaczęłam. Potem słowa same ze mnie wypływały. Opowiedziałam im o tym jak obudziłam się w parku bez dziesięciu lat przeszłości. O Lucasie i jego rodzinie, o tym, że znalazłam złote drachmy, dolary i scyzoryk w spodenkach, o poszukiwaniach, o dziwnej kartce na napoju, aż w końcu doszłam do momentu, w którym napadł mnie byk. Zakończyłam opowieść.
-Może twój scyzoryk był bronią?- zapytał.- Taką jak długopis Percy’ego, albo moneta Jasona?- zwrócił się do chłopaka.
-Nie wydaje mi się. To raczej mało prawdopodobne, bo widziałem ten scyzoryk. Był zwykły. Rozmawiałem z dziećmi Hekate- wyjaśnił zastanawiając się nad czymś.
   Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- powiedział centaur. Do pomieszczenia weszła rudowłosa dziewczyna.
-Właśnie przyjechałam Chejronie i dowiedziałam się, że mamy nową obozowiczkę, która leży nieprzytomna w Wielkim Domu- dziewczyna złapała się pod boki. Wyglądała dziwnie. Chyba nie jest herosem. Centaur zaczął na mnie zezować. Dziewczyna popatrzyła na mnie zamglonymi oczami tak jak by mnie wcześniej nie zauważyła. Wyrocznia- domyśliłam się.
-Ambrozja! Nareszcie do nas dotarłaś!- zawołała dziewczyna. Poczułam, że policzki stają się czerwone.
-Rachel, dlaczego tak zwracasz się do Amber?- zapytał chłopak.
-Bo tak ma na imię- palnęła dziewczyna nazwana Rachel. Wszyscy popatrzyli na mnie.
-Jak na Wyrocznię wyraźnie nie kojarzysz faktów- westchnęłam.- Amber to skrót- wyjaśniłam.
-Skąd wiesz, że ona jest Wyrocznią?- zdziwił się chłopak.
-Bo ma zamglone oczy i zwraca się do mnie po imieniu, a oprócz taty tylko mama wie jak mama na imię. Chyba, że już zapomniała- westchnęłam.
-I tak lepiej Ambrozja niż wszystkimi imionami, co?- dziewczyna mrugnęła do mnie.
-A ile ich masz?- zapytał Chejron zwracając się do mnie.
-Dwanaście- powiedziałam jak by to było oczywiste. Nadal patrzyli na mnie wyczekująco. Zrozumiałam, że to jest chwila, w której mam przedstawić się pełnymi imionami i nazwiskiem.- Jestem Ambrozja Cleo Janette Samara Magdalene Star Melody Mona Annie Clary Victoria Selene Clever- westchnęłam.
-Cóż. Miejmy nadzieję, że twoja mama szybko cię uzna- westchnął Chejron jakby sobie o czymś przypominając. Przeprosił nas i powiedział, że ma coś do załatwienia.
-Rachel, Ambrozja nie pamięta swojej przeszłości. Wiesz może… -zaczął chłopak, jednak Rachel mu przerwała.
-Zabawne wiesz? To jest tak jak w przypadku Jasona i Percy’ego. Ma zablokowaną przeszłość od swoich piątych urodzin, aż do przedwczoraj- odpowiedziała mu dziewczyna.- Przykro mi, ale nie mogę wam pomóc. Pójdę już do mojej jaskini. Muszę się rozpakować- pomachała nam na pożegnanie i wyszła.
-Chciałabyś ambrozji….. Ambrozjo?- chłopak wydawał mi się rozbawiony faktem, że będzie częstować mnie jedzeniem, od którego zostałam nazwana.
-Mów mi Amber….- nie wiedziałam jak się do niego zwracać. Chłopak podał mi batona. I osobiście zaczął mnie nim karmić.
-Nazywam się Nico di Angelo- przedstawił się chłopak. Jego nazwisko coś mi mówiło, ale nie byłam pewna, co.- Od Hadesa- odezwał się uznając moje milczenie za oczekiwanie na imię rodzica.
-Kim był ten drugi głos?- zapytałam nagle.
-Co?- zdziwił się Nico niespodziewanym pytaniem.
-Kiedy pytałeś o mój stan. Kto ci odpowiedział?- odpowiedziałam bardziej zrozumiale.
-To mój… to Will- odpowiedział nieco speszony.
-Twój chłopak?- domyśliłam się.
-Skąd ty to wiesz?- zdziwił się Nico.
-Bo się rumienisz i mówisz o nim z czułością- odezwałam się.
-Jesteś pewna, że twoim ojcem nie jest Apollo?- zapytał.
-Nie. Mój tata był dziennikarzem w gazecie i zmarł w moje piąte urodziny- do oczu napływają mi łzy. Powstrzymuję je i przeżuwam kolejny kęs batona, którym karmi mnie Nico.- Dlaczego tu siedzisz, a nie jesteś z Willem?- zadałam nurtujące mnie pytanie.
-Trochę się pokłóciliśmy- syn Hadesa wydawał się zawstydzony.
-Jeśli chcesz możesz mi o tym opowiedzieć. Nikomu nie powtórzę- złapałam go za rękę.
-Chodzi o to, że denerwuje go to, że siedzę tu z tobą, bo mam wrażenie, że cię znam, a on…- Nico zaciął się.
-Jest zazdrosny? Jestem dziewczyną- uniosłam brew.
-No tak, ale on czasem myśli, że no wiesz…
-Nie przejmuj się. Rozumiem, co do niego czujesz. Mogę zostać twoją powierniczką- zaproponowałam.
-Czyli prościej przyjaciółką- mruga do mnie.- Czy czujesz się już lepiej?- pyta odkładając baton.
-Mniej boli. Chyba już dam radę usiąść- wzdycham. Byłam w pozycji półleżącej już dłuższą chwilę i robiło mi się niezbyt wygodnie.
-Poczekaj. Już ci pomogę- Nico usadził mnie wygodnie na łóżku, opierając o wcześniej ułożone poduszki.
   Widziałam teraz wszystko dokładnie. Mogłam bez problemu powiedzieć, że chcę wyzdrowieć jak najszybciej, bo portrety bogów na ścianach mnie przerażają.
   Znowu ktoś zapukał. Miałam nadzieję, że to nie Wyrocznia, bo tej dziewczyny zdecydowanie nie będę lubiła. Jednak za drzwiami stał chłopak. Wysoki, opalony blondyn. Po prostu ciacho. Od razu widać, że od Apolla. Oparł się o framugę drzwi. Zbyt długa grzywka opadała mu na czoło. Gdybym była głupią blondynką od razu bym na niego poleciała. Aczkolwiek nie jestem pustą lalą, więc tego nie zrobię. Zresztą chyba nie jestem w jego typie.
-Nico? Możemy porozmawiać?- zapytał chłopak.- Na osobności- dodał. Nico niepewnie wstał i wyszedł za nim.
-O, co chodzi Will?- usłyszałam głos Nica który był trochę podenerwowany. Zachłysnęłam się powietrzem. To jest chłopak Nica? Czy wszyscy ładni chłopcy tutaj nie interesują się dziewczynami albo są zajęci? To nie fair.
-Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu, a ty siedzisz przy tej dziewczynie. To nie twoja siostra, Chejron mi powiedział. Nie chcę się przez nią kłócić- usłyszałam spięty głos Will’a. Mała kłótnia o to, że siedzi przy mnie? Jak bym wiedziała od razu to chociaż bym miała umrzeć z bólu Wykopałabym Nica do jego chłopaka.
-Ale Will…- Nico wydawał się rozdarty. Ciekawe czy wiedzą, że przez otwarte drzwi wszystko słyszę. Jeszcze nie ogłuchłam dla ich wiadomości.
-Poczekam chwilę przed wejściem do Wielkiego Domu. Mam nadzieję, że do mnie dołączysz- usłyszałam oddalające się kroki. Sekundę potem Nico wrócił do pokoju. Miał zamiar usiąść na krześle, ale zamaszystym ruchem porwałam je (czego potem bardzo żałowałam, bo czułam rwący ból w ręce).
-Ej?! Co to ma być?!- wykrzyknął zaskoczony, kiedy „usiadł” na krześle, którego już nie było w tamtym miejscu, więc to chyba oczywiste, że obił sobie kość ogonową o podłogę.
-Wypad- syknęłam.- Masz do niego iść, bo inaczej, kiedy tylko będę w stanie się bić porządnie skopię ci tyły- powiedziałam chcąc, żeby zabrzmiało to groźnie. Ale chyba mi się nie udało, bo tylko stanął i uniósł brew.
-Co proszę?- zapytał tłumiąc śmiech.
-Jak zaraz stąd nie wyjdziesz to osobiście się wywalę chociażbym miała zdychać potem przez miesiąc- zirytowałam się. Lubię go, ale czy ma jakieś komórki mózgowe?
-No dobra. Do zobaczenia!- Nico szybko wybiegł z pomieszczenia, a ja odetchnęłam z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku.
   Zaczęłam analizować wszystko, co wydarzyło się od mojego przebudzenia. Zatrzymałam się na tym, że Rachel mówiła, że do przedwczoraj mam zablokowaną pamięć. To oznacza, że wczoraj dotarłam do Obozu. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Sięgnęłam po batonik z ambrozją i ugryzłam kawałek. Od razu poczułam napływające siły. Ból przestał mi dokuczać. Wstałam i odłożyłam batonik. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie moje wczorajsze ubrania całe w krwi swojej i byka.
-Fuj- mruknęłam. Zauważyłam, że na fotelu przy oknie leżą ubrania, a na nich dopisek, „Kiedy będzie w stanie wstać.” Och, ależ mi miło. Tak jakby przypuszczali, że już zawsze będę leżeć w tym łóżku. Przebrałam się. Ubrania leżały na mnie idealnie. Przełożyłam moje pozostałe pieniądze do nowych spodenek.
Wyszłam z pokoju. Od razu ruszyłam do drzwi wyjściowych. Stanęłam przed drzwiami. Zauważyłam, że wszyscy kierują się w kierunku pawilonu. Chyba powinnam iść za nimi.
   Przez cały dzień leżenia w łóżku miałam osłabioną kondycję, więc kiedy dotarłam na szczyt wszyscy zasiadali do stołów. Jako pierwszy zauważył mnie jakiś chłopak siedzący przy stoliku z innymi podobnymi do siebie nastolatkami, od razu skojarzyłam, że są od Aresa.
-Chejronie, czy my o czymś nie wiemy?- zapytał głośno. Jego głos był szorstki i ironiczny.
-Ambr… Amber! Cieszymy się, że do nas dołączyłaś- Chejron wstał.- Nie wiemy, kto jest twoim rodzicem, dlatego proszę usiądź przy jedenastce- centaur wskazał na stolik. Ruszyłam tam, przeszłam z obojętnością obok stolika Aresa i usiadłam pomiędzy dwoma chłopakami, którzy chyba byli bliźniakami, bo wyglądali praktycznie identycznie.
-Jestem Travis, a to Connor- jeden przedstawił siebie i brata.
-Istnieje prawdopodobieństwo, że będziesz naszą siostrą- odezwał się drugi.
-Raczej nikłe- odpowiadam patrząc na niego.- Mój ojciec był śmiertelnikiem.
-Och. No to trudno, ale wydajesz się spoko- Travis trącił mnie lekko ramieniem. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki- wyszczerzyłam zęby.
-Jesteś pewnie głodna, co? Zażycz sobie, co tylko chcesz. A potem resztę oddaj mamie- Connor wskazał na palenisko. Pomyślałam, co chciałabym zjeść, a po chwili pojawiło się to na moim talerzu. Szklanka zapełniła się colą.
-Ktoś chyba sobie ze mnie robi jaja- mruknęłam koncentrując się na szklance z napojem.
-Czemu?- zapytali równo bracia.
-Bo chciałam sok pomarańczowy, a to raczej go nie przypomina- nadal patrzyłam na szklankę myśląc o soku pomarańczowym, jednak nic się nie zmieniło.- No cóż. Chyba muszę sobie odpuścić- zaczęłam jeść.
   Travis i Connor zabawiali mnie kawałami. Podczas jednego z nich piłam colę, kiedy usłyszałam puentę tak się zaczęłam śmieć, że napój napłynął mi do nosa. Mimo wszystko było miło. Potem poszliśmy oddać resztę naszym rodzicom.
   Wieczorem zaczęło się ognisko. Kiedy tylko usiedliśmy wszyscy wlepili we mnie wzrok jakby na coś czekali.
-To jakiś żart?- zapytała jakaś dziewczyna patrząc na coś nad moją głową. Uniosłam oczy ponad siebie.
 ***
O to rozdział trzeci!
A teraz podaję informację, że następny rozdział, za dwa tygodnie w poniedziałek.
Mam nadzieję, że rozdział wam odpowiada. Trochę ciężko było mi go napisać, ale w końcu się udało.
Czekam na komentarze :D

Gabrysia M.

10 komentarzy:

  1. Super historia ale muszę zacząć od pierwszego rozdziału :) zaraz sobie poczytam. + za świetny wygląd bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, dobra dotarłam!
    Komentarz długaśny będzie przy kolejnym rozdziale ( ach moje urodzinki 23 marzec :***) jeśli przeżyje of course!
    Rozdział bardzo fajny i ciekawy, tylko Nico taki nie Nicowaty ( wiem, zawsze muszę wpleść swoje trzy grosze).
    Zaczyna się ciekawie, w końcu obóz, a w kolejnym rozdziale iiiiiiiiiiiiiiiii Chiara <3 <3 ( wcale mnie to nie cieszy, wcale...)
    Czekam na next!
    Dzisiaj ubogo ale mi się nudzi, a ty mi każesz coś porobić, więc muszę obskoczyć wszystkie zaległe blogi! Ale z cb jędza :P
    Pozdrawiam
    PaKi

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie tylko powiem, że mi się podoba, a długaśne komentarze zobaczysz przy Allie i Adie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny, i to bardzo. Bardzo wciągający i w ogóle. Dopiero przy następnym rozdziale możesz liczyć na długi komentarz od mojej osoby :)
    Teraz taki krótki, bo niestety jestem w 2 gimnazjum, a ono mnie wykańcza, cały czas się na nas drą żebyśmy wzięli się za naukę bo za rok piszemy testy. Jednym mówiąc słowem rozdział jest GENIALNY *-*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://lost-in-dreamsss.blogspot.com/
    Astoria *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz, na pewno zajrzę :)

      Usuń

Przeczytałeś/Aś rozdział? To teraz powiedz, co o nim myślisz. To na pewno zmotywuje mnie do działania! Zajmie Ci to tylko parę minut, a dzięki temu będę wiedziała co poprawić :).
Gabrysia M.