Dzisiaj z samego rana ruszyliśmy w dalszą
drogę. Noc minęła spokojnie, jednak wszyscy sądziliśmy, że to cisza przed
burzą- dosłownie. Niebo było zachmurzone jakby mój ojciec zapomniał dokręcić
żarówkę czy coś takiego.
Staram się być jak najbliżej Amber. Chcę
żeby wiedziała, że może na mnie liczyć.
-Haloooooo?
Mówię do ciebie!!!- Am macha mi ręką przed oczami.
-wybacz-
mówię.- Pytałaś o coś?
-Tak.
Czy nie masz może podejrzeń dlaczego niebo jest tak zachmurzone… Znaczy,
ostatnimi czasy Zeus miał całkiem niezły humor- tłumaczy dziewczyna.
-Nie
mam pojęcia. Sam nie wiem jak to się dzieje. Może jest zły, bo nie ma pojęcia
jakie zmiany zachodzą na tym świecie- wzruszam ramionami.
-Może
mu przejdzie- wzdycha.
-A
pamiętasz ten huragan, który był kilka lat temu u nas w Grecji? Twoja ciocia
była przerażona- przypominam sobie.
-Nie,
Alex. Nie pamiętam- irytuje się.- Tak właściwie z jakiej strony była ta ciocia?
-siostra
twojego taty. Dlatego ma inne nazwisko- wyjaśniam.
-Yyyyyyy….
Alex? Mój tata był jedynakiem.
-W
takim razie z kim mieszkałaś tyle lat?- pytam zdezorientowany, a ona rozgląda
się wystraszona.
***
Zostawmy na chwilę naszych dzielnych
herosów i przenieśmy się do zupełnie innego miejsca. Może trochę wam o nim
opowiem. Jest to bardzo przestronne pomieszczenie. Z okna widać chyba cały Nowy
Jork. W jednej części sali w półkolu stoi 12 ogromnych tronów. Jeszcze nie
domyśliliście się gdzie jesteśmy? Mówię
o Olimpie. Niewielu śmiertelników tu było.
Otwierają się drzwi i do pomieszczenia
wpada 12 metrowy Zeus. Za nim majestatycznie podąża również ogromna Hera.
-Nie
denerwuj się tak Zeusie. Musisz się po prostu skupić i pogoda się zmieni. Teraz
pogarszasz tylko sprawę- tłumaczy mu spokojnie tak jakby uczyła małe dziecko pisania.
-Nie
rozumiesz kobieto, że robię to od samego rana?!- denerwuje się jeszcze bardziej
Władca Niebios.- Hermesie!- krzyczy, a kilka sekund później obok niego pojawia
się ogromniasty Hermes z kaduceuszem w ręku.
-Tak
panie?- pyta poważnie zauważając, że jego ojciec nie jest w najlepszym humorze.
-Zwołaj
mi nadzwyczajną radę bogów- mówi.
-Czy…
-Hades
zostanie w podziemiu- macha ręką na posłańca bogów, a ten szybko wylatuje z
Sali Rady. Niewiele później w Sali pojawiają się następne kolosy. Atena przywitała
władcę i usiadła na swoim tronie, Posejdon niechętnie przywitał swojego brata i
zajął swoje miejsce, Ares i Afrodyta weszli flirtując, więc niezbyt zwracali
uwagę na innych, Apollo i Artemida weszli równo do Sali witając swojego ojca
jednak nie pytali o nic widząc jego wściekłą minę, Demeter weszła przywitała
Zeusa i usiadła szeptem rozmawiając z Herą, Hefajstos niezauważenie usiadł na
swoim miejscu, później pojawił się Dionizos zaskoczony wezwaniem. Hemes
natomiast wszedł ostatni zasiadając cicho na swoim miejscu.
-Dlaczego
nas wezwałeś bracie?- głos zabiera Posejdon nie bojąc się wybuchu Zeusa.
-Nie
mogę kontrolować niebios- mówi zdenerwowany.- Coś potężnego odbiera mi tą
możliwość- bogowie zaczynają szemrać między sobą zaskoczeni. Nie spodziewali
się czegoś takiego.
-Wiemy,
że pojawiło się nowe zagrożenie, panie- odzywa się spokojnie Atena.- Czyżbyś
sądził panie, że jest potężniejsze niżbyśmy chcieli?
-Tak,
tak uważam Ateno.
-Nawet
jeśli to wczoraj wyruszyli herosi na misję- wtrąca się Dionizos.
-Och,
no tak nasza Ambrozja i jej drużyna- Apollo ma na twarzy szelmowski uśmiech.
-Kto
z nią wyruszył?- pyta Hera.
-Allison,
również córka Ateny, Chiara moja córka, Travis syn Hermesa, Adam syn Aresa i
Alexander… syn mego ojca- wylicza Dionizos przy imieniu Alex’a zastanawiając
się czy na pewno dobrze robi.
-Pozwalacie
temu bachorowi na za dużo!!!- wścieka się królowa i wychodzi z Sali Rady,
chwilę później drzwi do jej komnaty trzasnęły tak głośno, że na całym Olimpie
było to słychać.
-Dobrze,
więc kontynuujmy- Zeus przerywa milczenie. Wszyscy milczą nie wiedząc, co
powiedzieć. Niby są przyzwyczajeni do wybuchów Hery, ale potem nikt nie wie co
powiedzieć. Nawet Atena, która jest dyplomatyczna i potrafi wybrnąć z każdej
sytuacji.
-Tak
a propos Ambrozji- odzywa się Afrodyta przyglądając się swoim paznokciom.-
Plotki mówią, że wraca jej pamięć- kątem oka patrzy na Zmieniający się wyraz
twarzy Ateny.
-Czyżby
to były plotki stworzone przez ciebie? W takim razie nie mamy się czym martwić-
odpowiada nie mogąc powstrzymać się.
-W
każdej plotce jest ziarno prawdy, a ja jako jedna z jej patronów mam obowiązek
o nią dbać- uśmiecha się sztucznie.
-Jest…-
zaczyna Atena, ale Pan Niebios jej przerywa.
-Stop!
Jak to możliwe? Bariera, którą Hekate stworzyła była nie do przebicia.
-Och,
ale zapomnieliśmy o tym, że Alex, czyli twój syn panie również mieszka w
Grecji, w dodatku jest jej najlepszym przyjacielem, a później chłopakiem-
Afrodyta mówi słodko wydymając usta, a Ares nie mógł od niej oderwać wzroku.-
Miłość potrafi pokonać każdą barierę- Zeus otwiera usta, ale bogini miłości go
uprzedza.- Tym razem nawet nie musiałam maczać w tym palców. Zbieg
okoliczności- rozkłada ręce w geście bezradności.
-Musimy
coś z tym zrobić!
-Nie
denerwuj się Zeusie. Nie rozumiem po co mielibyśmy usuwać jej te wspomnienia.
Po prostu musimy się postarać, żeby nie pamiętała, niektórych faktów- wtrąca
się Posejdon.
-W
każdym razie twoi podopieczni Dionizosie muszą szybko dowiedzieć się kto stoi
za naszymi problemami. To koniec spotkania, możecie wrócić do swoich zajęć-
Zeus wstaje z tronu i wychodzi, a chwilę po nim robią to też inni.
***
Usiadłem na ziemi obok Allison, która
wyglądała na bardzo nieobecną. Wiedziałem, że nie chce żebym obok niej siedział
jednak ja nie przejmowałem się tym. Miałem nadzieję, że w końcu zauważy, że
moim zdaniem jest niezłą laską... To znaczy... Świetną dziewczyną. No w końcu
umie się bić, co więcej bije się lepiej niż niejeden chłopak. Jest ładna no i
twarda. Po prostu idealna dziewczyna. Wszyscy moi znajomi z poza obozu by mi
zazdrościli. Może brzmi to trochę płytko, ale chyba tylko tak umiem wyrażać
swoje uczucia.
-Adam?
Słuchasz mnie w ogóle?- pyta mnie Alex.
-Myślę
-odpowiadam obojętnie, a księżniczka patrzy na mnie zaskoczona.
-To
twój mózg działa?-zwraca się do mnie chyba po raz pierwszy od wczorajszego
poranka, kiedy Amber poprosiła żebym ją obudził.
-Tak
księżniczko. Działa- odpowiadam z uśmiechem.
-Zaskakujące.
Wychodzi na to, że ty go po prostu nie używasz- stwierdza głosem geniusza.
-Przeginasz-
mruczę wkurzony. Zazwyczaj emocje zbyt mocno we mnie buzują.
-Oooo...
Czyżby Pan Poł-Mózg się zaczynał denerwować?- czuję, że moja irytacja wzrasta.
-Czy
możesz w końcu powiedzieć, o co ci chodzi, a nie wyżywać się na mnie?- wołam
wkurzony. Kątem oka widzę jak Amber, Alex, Chiara i Travis powoli usuwają się z
zasięgu naszej rozmowy.
-Mi?
Mi nie chodzi o nic! Uwziąłeś się na mnie i prześladujesz, od kiedy tylko
pojawiłeś się w obozie!- krzyczy wkurzona.
-A
nie przyszło ci do głowy, że w taki „irytujący” sposób wyrażam swoje uczucia?!-
denerwuję się. Allison po tym co powiedziałem milknie zaskoczona. Wykorzystuję
nieuwagę dziewczyny i zbliżam się do niej. Nie mam w planach całowania jej, ani
nic podobnego jednak ona w otępieniu pięścią uderza mnie w nos.
-Co
ty do cholery robisz?!- krzyczę łapiąc bolące miejsce. Czuję, że na palce
zaczyna mi kapać ciepła ciecz. Podbiega do mnie reszta moich towarzyszy.
-Nic
ci nie jest?- pyta Travis pochylając się nade mną.
-Czy
ty oszalałaś?- słyszę głos Amber.- Wiemy, że cię wkurza, ale musiałaś go
nokautować? W normalnym wypadku przybiłabym ci piątkę, ale nie zapominaj, że
mamy ograniczenia w amortencji- no jasne. Dzieciaki Ateny zawsze szukają
praktycznej części.
***
Siedzę na kamieniu obok rzeczki i wpatruję
się w przeźroczystą taflę wody. Od czasu, w którym Allie wyruszyła na misję,
nie mogę pozbyć się uczucia niepokoju.Nie rozumiem dlaczego. Fakt, jest dla
mnie jak siostra i mam nadzieję, że wróci cała i zdrowa z tej „wycieczki”, ale
znając ją też nie będzie mogła się powstrzymać od jakichś głupot… W końcu to
moja szkoła.
-Leo!!!-
obok mnie pojawia się Piper i Jason.
-No
cześć wam- patrzę na moich przyjaciół zastanawiając się jakim cudem
przypomnieli sobie o tym, że w tym trio jestem jeszcze ja.
-Dlaczego
siedzisz tu sam?- dołączają do nas Annabeth
i Percy.
-Co
was wszystkich nagle zacząłem interesować?- śmieję się nieco zdenerwowany.
Wiem, że przyszli również Hazel z Frankiem, chociaż nie odzywali się jeszcze.
Ostatnim razem stali nade mną z takimi minami, kiedy wróciłem „z martwych” w
dodatku bez… bez Kalipso. Do dzisiaj nie mogę sobie tego wybaczyć, a minął już
prawie rok.
-Zastanawiamy
się czym się tak martwisz- mówi Percy nie owijając w bawełnę.Jak to on nie
owija w bawełnę.
-Martwię
się o Allie. Jest dla mnie jak siostra. To normalne- wzruszam ramionami.
-A
ja myślę, że ty się martwisz o Amber- Piper zarzuca mi rękę na szyję.
-No
wiecie… zaprzyjaźniłem się z nią- wzdycham.
-Leo,
zachowujesz się jak nie ty- moi przyjaciele kręcą głowami w niedowierzaniu.
-No
dobra, dobra- obejmuję Piper i Hazel, ponieważ siedzą najbliżej mnie.- W takim
razie piękne panie jakie mamy plany na wieczór?- uśmiecham się do nich.
-I
tak lepiej- Hazel trąca mnie łokciem.
***
Siadam na trawie i z niechęcią spoglądam na
Alex’a , który chodzi za Amber niczym pies. To denerwujące. Wcześniej jeszcze
ją to irytowało, teraz czuję, że coraz bardziej chce z nim być. W jej oczach
widzę, że przypomina sobie więcej niż mi się to podoba. Polubiłem ją od kiedy
tylko pojawiła się w obozie i miałem nadzieję, że ona to zauważy, jednak,
pojawił się ten idiota i wszystko zaprzepaścił. Jest w obozie zaledwie od kilku
dni, a już wyruszył na misję. Zachowuje się jak król. No dobra… jego ojcem może
i jest Pan Niebios, ale nie zasłużył sobie na takie traktowanie.
Czuję jak ziemia zaczyna się trząść.
-Co
się dzieje?!- woła przerażona Amber, widzę, że chwilę potem pod wpływem
trzęsienia upada, chcę do niej podbiec z zamiarem pomocy jej, jednak wyprzedza
mnie Alex, który stał tuż obok niej. Trzęsienie ustaje jednak zauważam jak oczy
Allie rozszerzają się do niewyobrażalnych rozmiarów.
-To
chyba przez to coś!- krzyczy wskazując palcem na ogromnego potwora, który
przestał biec i poruszał się teraz ostrożnie, jednak po latach lekcji w obozie
i kilku próbach mycia Pani O’Leary wiedziałem, że to tylko zmyłka.
Potwór był wielkości małego słoniątka. Miał
łapy lwa i głowę byka, tułów był nieznanego mi zwierzęcia. Zrozumiałem teraz
słowa Chejrona „W naszym świecie jest coraz gorzej. Pojawiają się potwory o
których nikt nigdy nie słyszał”.
Zwierzę zaczyna biec w naszą stronę, Amber
stoi najbliżej niego.
-Amber!
Amber! Biegnij!!!- krzyczą dziewczyny, jednak nasza liderka stoi sparaliżowana
strachem. Stworzenie rzuca się na nią z zamiarem rozdarcia jej na strzępy,
kiedy Alex i Adam wybiegają aby go zaatakować. Alex swoim ciałem osłania Amber
i naciera zwierzęcego przeciwnika od przodu, kiedy Adam zachodzi je od tyłu i
wbija ostrze w jego grzbiet. Potwór rozmywa się, a zagrożenie mija.
Podbiegamy do Adam, Alex’a i Amber. Zauważam, że koszulka Quinn’a jest
cała zabarwiona na czerwono.
-Nic
mi nie jest- mówi szybko.
-Usiądź
i zdejmij koszulkę- mówi Chiara. Chwilę później dziewczyny zajmują się opatrywaniem
jego rany i podają mu ambrozję na szybsze gojenie.
Kiedy sytuacja jest opanowana wszyscy
układają się na kocu zauważam, że Alex siedzi kawałek dalej na swojej bluzie
plecami do nas, a Amber siada obok niego. Nie słyszę co mówią jednak chwilę
potem Amber przytula go mocno i całuje go w policzek, a on uśmiecha się do
niej. Wtedy już wiem, że nie mam ochoty ogądać dalszego ciągu, zamykam więc
oczy i usiłuję zapaść w sen.
Witam was herosi!
Wiem, że długo trzeba było czekać na ten post... jednak nie miałam za bardzo pomysłu jak sprawić abyście nie zanudzili się na śmierć, a druga klasa gimnazjum i codzienne dodatkowe zajęcia sprawiają, że nawet nie mam okazji usiąść do komputera jednak, w końcu jest. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i napiszecie swoją opinię w komentarzach :).
Dedykuję ten post A. ponieważ na lekcji historii pomogła mi ułożyć sceny do rozdziału, dzięki wielki :*.
Kolejny post powinien pojawić się w listopadzie, może trochę wcześniej, w najgorszym przypadku w grudniu.
Do zaobaczenia:
Gabrysia M.
***
Wiem, że długo trzeba było czekać na ten post... jednak nie miałam za bardzo pomysłu jak sprawić abyście nie zanudzili się na śmierć, a druga klasa gimnazjum i codzienne dodatkowe zajęcia sprawiają, że nawet nie mam okazji usiąść do komputera jednak, w końcu jest. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i napiszecie swoją opinię w komentarzach :).
Dedykuję ten post A. ponieważ na lekcji historii pomogła mi ułożyć sceny do rozdziału, dzięki wielki :*.
Kolejny post powinien pojawić się w listopadzie, może trochę wcześniej, w najgorszym przypadku w grudniu.
Do zaobaczenia:
Gabrysia M.