Usiedliśmy. Alex
jest synem Zeusa. Czy w całej historii herosów, synów Zeusa istnieje jakiś, za
którym nie uganiają się dziewczyny? Nie. Pff ja na pewno nie będę teraz za nim
biegać z wywieszonym językiem. Mowy nie ma.
Dzisiaj do
opowiedzenia historii zgłosiła się siódemka ludzi: Percy, Annabeth, Jason,
Piper, Leo i jeszcze jakaś rzymska dwójka. Allie szepnęła mi na ucho, że to
Wielka Siódemka, która w zeszłym roku uratowała świat od zagłady.
Już mają zaczynać
opowieść, kiedy Rachel wstaje, jej oczy zachodzą mgłą jeszcze bardziej
zauważalną niż zazwyczaj. Chłopcy siedzący obok niej łapią ją zanim upada,
sadzają ją na trójnożnym stołku. Rozglądam się po twarzach zebranych. Wygląda
na to, że niektórzy widzieli już coś takiego.
-Będzie przepowiednia- szepcze mi Chiara do ucha. Patrzę na
nią nic nie rozumiejąc, ale ona tylko wskazuje palcem na Rachel.
-Zbliża się świata
zagłada, fata linie losu starannie układa. Jeden heros z mądrości narodzony, przez
bogów darami obdarzony, może zaradzić i świat ocalić. Musi jednak swych
przyjaciół scalić. Udadzą się na kraj ich świata, nim dobiegnie koniec lata.
Sześć będzie ich szczęśliwą liczbą, wroga znajda pod wierzbą- jej głos jest
zamglony. Kiedy milknie wszyscy pogrążają się w zadumie. Ta przepowiednia nie
wygląda zbyt optymistycznie. Rachel wstaje energicznie.
-Ta przepowiednia nie jest zwykłą misją prawda?- pyta Nico.
-Kolejna tragiczna Wielka Przepowiednia- odzywa się Percy.
-Dziecko z mądrości zrodzone? To ktoś od Ateny- przy ognisku
zaczynają się szepty. Wszyscy patrzą na Annabeth.
-Pewnie to jej przepowiednia- mówi jakaś laleczka od
Afrodyty.
-Cisza!- ?Chejron podnosi głos. Chyba po raz pierwszy to
słyszę.- Rachel?- przekazał głos Wyroczni. Coś mi tu nie pasuje.
-Słuchajcie. Nie wiem jeszcze, o kogo chodzi, ale na pewno
nie o Annabeth- powiedziała. Znowu zaczęły się szepty. Wszyscy byli
rozkojarzeni. Rzymianie też nic nie rozumieli.
Chejron i Pan D.
usiłowali nas uspokoić- rozumiecie? Pan D. nas uspokajał. Przecież on zazwyczaj
wszystko olewa!- jednak bezskutecznie. Nikt nie miał już ochoty na świętowanie.
Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą. Kątem oka zauważyłam, że Chejron, Pan D.
Wielka Siódemka i Reyna- pretor rzymian- naradzają się. Czemu mam przeczucie,
że z tego nie wyniknie nic dobrego?
Przepychaliśmy się
z Leo, kiedy centaur odezwał się.
-Moi kochani herosi! Nasi rzymscy przyjaciele zgodzili się
zostać z nami na dłużej- powiedział rozkładając ręce. Teraz już zupełnie
przestaliśmy go słuchać. Chciał żeby rzymianie zostali na dłużej.
-Oni chyba myślą, że znowu będzie przepowiednia łącząca nas
i rzymian, ale nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś sens- odzywa się Chiara.
Ona jedyna chyba nie zaczęła się martwić słowami przepowiedni.
-Nie rusza cię to, co przepowiedziała Rachel?- pytam
zdziwiona. Czasem wydaje mi się, że ją rozgryzłam, ale zaraz zaskakuje mnie
kolejną warstwą swojej osoby.
-Trochę rusza, ale nie jestem dzieckiem Ateny- wzrusza
ramionami.- To raczej wy powinniście się martwić- zwraca się do mnie i Allie.
-Oj tam. Chiara, przesadzasz- Leo obejmuje mnie i Allie. Nie
mogąc się powstrzymać kątem oka zerkam na Alex’a. Jest trochę rozkojarzony tym,
co się dzieje. No cóż jest tu zaledwie jeden dzień.
-No dobrze. Widzę, że dzisiaj większość z was nie jest skora
do zabawy- woła Chejron.- Możecie udać się do swoich domków, a ja zapraszam na
spotkanie wszystkich grupowych.
Rozchodzimy się do
domów. Nie mija godzina, a już śpię zmęczona dzisiejszym dniem.
***
Obudziłam się
dokładnie w tym samym momencie, co Allie. Uśmiechnęłam się chociaż byłam zaspana.
Przetarłam ręką oczy i jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju. Większość mojego
rodzeństwa była już ubrana i gotowa do wyjścia na śniadanie. Najwyraźniej sobie
dzisiaj pospałam dłużej…
Wstałam z łóżka i
pokierowałam się do łazienki. Tam wykonałam wszystkie czynności poranne.
Wyszłam z pomieszczenia. Poczekałam chwilę na Allie, a potem obie wyszłyśmy.
Dzisiaj Chiara czekała na nas pod swoim domkiem. Szybko do niej podchodzimy.
-No hej- witamy się.
-Cześć- pociera sobie skronie.- Czuję się jak bym była
pijana. Jestem dzieckiem Dionizosa. Powinnam częściej imprezować żeby
przywyknąć do nie wysypiania się- zaczyna iść w kierunku pawilonu tak szybko,
że prawie musimy za nią biec.
-Powiedz to Chejronowi. Prawie nigdzie was nie wypuszcza-
komentuje Allie.
-Uważa, że cotygodniowa balanga nam wystarczy- prycha
Chiara.
-No cześć greckie ludki- dochodzimy na miejsce śniadania, a
tam stoi już Max. Wspominałam może ostatnio, że ja i Allie jesteśmy dla niego
greckimi ludkami, a dla Chiary wymyśla jakieś słodziutkie przezwiska? Nie? To
teraz wspominam.- Cześć Winogronko- zatykam usta żeby nie parsknąć śmiechem. On
sobie robi z niej jaja, prawda? Rzucam okiem na Allie i widzę, że też się
powstrzymuje żeby nie zacząć się śmiać.
-Hej Max- uśmiecha się Chiara jakby wcale nie zwróciła uwagi
na to jak ją nazwał. Pfff. A ja już bym oberwała. Rozdzieliłyśmy się. Ja i Alle
usiadłyśmy przy stole Ateny, a Chiara poszła do swojego rodzeństwa.
***
Usiadłam na trawie
i oparłam się plecami o ławkę. Oddychałam szybko, a moje serce biło jak
szalone. Było mi gorąco. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego. Otóż postanowiłam
sobie, że po treningach z walki z Percym będę jeszcze biegać. Co prawda
wystawiłam się na pełne słońce, ale ono nie robiło na mnie wrażenia. Zamykam
oczy i odprężam się. Teraz trochę odpocznę, a potem coś się wymyśli.
Nagle coś, albo
ktoś zasłania mi moje źródło witaminy D. Otwieram jedno oko, potem drugie i
widzę to czego się tak obawiałam. Alex.
-Mogę się przysiąść?- pyta.
-Nie bardzo- odpowiadam i zamykam oczy. Jednak czuję, że ten
natręt nie odchodzi, a po chwili siada obok mnie. Otwieram oczy.- Naruszasz
moją przestrzeń osobistą- warczę. Cała chęć odpoczynku wyparowuje ze mnie. On
tylko uśmiecha się bezczelnie, jednak nie komentuje.
-Po prostu chciałem ci coś dać- wzrusza ramionami. Patrzę na
niego nie ufnie. Grzebie w kieszeni, a po chwili wyciąga bransoletkę.- Zanim
znikłaś zostawiłaś ją na biurku- obraca ją w rękach.
-I niby czemu ją wziąłeś?- pytam chociaż opuszcza mnie cała
pewność siebie. Może on faktycznie mnie zna?
-Kiedyś, chyba miałaś tak z dziewięć lat zgubiłaś ją.
Płakałaś wtedy cały czas, bo dostałaś ją od swojego taty. I ja ją znalazłem.
Wtedy powiedziałaś mi, że jeśli kiedykolwiek znajdę twoją bransoletkę nie na
twojej ręce mam ją nosić w kieszeni do póki nie będziesz mogła jej ode mnie
odebrać- opowiada nadal przyglądając się biżuterii.
-Więc może mi ją oddasz?- czuję, że moje gardło jest
ściśnięte. Wyciągam rękę żeby odebrać bransoletkę. On natomiast od razu zapina
mi ją na ręce.
Przyglądam się jej
uważnie. Jest pleciona, bardzo mocna. Widać, że jest już trochę stara i może
nawet dla niektórych nie modna. Do oczu napływają mi łzy. Pociągam nosem… i
wtedy nadchodzi wspomnienie.
-Alex! Alex!- biegnę szybko do przyjaciela.-
Moja bransoletka! Zgubiłam ją!- z policzków kapią mi łzy. Moja ulubiona
pamiątka po tacie. Alex jest o rok starszy. Na pewno coś wymyśli przecież jest
sprytny.
-Amby, nie martw się.
Poszukamy jej. Na pewno się znajdzie- przytula mnie. To najlepszy przyjaciel na
świecie. Jednak po chwili odsuwa się ode mnie.- Gdzie ją ostatnio widziałaś?-
pyta mnie.
-No u mnie w pokoju.
Zdjęłam ją na chwilkę i położyłam na stoliku obok łóżka, ale tam jej nie ma-
zaczynam panikować. Alex nie czeka na moje pozwolenie tylko od razu wbiega do
domu gdzie mieszkam z ciocią i wujkiem, a potem pędzi schodami do mojego
pokoju. Biegnę za nim. Kiedy tam docieram przeszukuje już cały mój pokuj.
-Chyba już wiem, co
się z nią stalo- mówi mi nawet nie odwracając się do mnie.
-Juuuuż?- dziwię się.
Nie odpowiada tylko idzie za śladami łap kotki mojej cioci. Wychodzimy z mojej
sypialni i kierujemy się do salonu. Podchodzimy do posłania zwierzaka, a Alex
podnosi go. Bransoletka tam jest. Szybko ją chwytam.- Dziękuję Alex! Jesteś
najlepszym przyjacielem na świecie!- rzucam się na szyję Ala.
Patrzę na Alex’a.
Oczy rozwierają się szeroko.
-Alex?- wypowiadam jego imię tak jak bym znała go całe swoje
życie.
***
Wstałam z trawy i
odbiegłam najszybciej jak umiałam. Chciałam znaleźć się jak najdalej od Alex’a.
Musiałam sobie to wszystko przemyśleć. Biegnąc oglądam się za siebie. Widzę
zaskoczoną minę Alex’a. Powinien zrozumieć, że muszę sobie to wszystko
poukładać. Mam za dużo luk w głowie. Biegnę nie patrząc przed siebie, przez coś
na kogoś wpadam.
-Ej, piękna. Uważaj- widzę Leo. Uśmiecham się.- Zobaczyłaś
ducha?- pyta mnie obejmując mnie jedną ręką w pasie.
-Prawie- odpowiadam i siadam na ogromnym kamieniu. Nawet nie
zauważyłam, kiedy podbiegłam pod strumyk.
-To znaczy? Leosiowi możesz się wyżalić- uśmiecha się do
mnie szelmowsko.
-Widziałeś jak Alex mówił, że mnie zna, że znamy się?- pytam
Valdeza.
-No tak- odpowiada niepewnie.
-No właśnie. Ja tego nie pamiętałam, ale przed chwilą oddał
mi moją bransoletkę- pokazuję biżuterię zapiętą na mojej ręce.- Przypomniałam
sobie jedno wspomnienie z dzieciństwa. I on w nim był. Odbiegłam od niego, bo
muszę to wszystko sobie poukładać- wzdycham.
-Faktycznie wtedy, kiedy go poznaliśmy i on ciebie zobaczył
wyglądał jak by odnalazł zaginiony skarb- mówi mi Leo.
-Serio tak myślisz?- czuję, że moje serce zaczyna szybciej
bić.
-Jasne. Na pewno jesteś dla niego ważna- uśmiecha się do
mnie.- A teraz chodź. Ochłodzimy cię, żeby ci się lepiej myślało- kiedy to mówi
podnosi mnie na ręce i zanim zdążę błagać go o litość wrzuca mnie do lodowatej
wody. Czuję jak chłód obejmuje moje ciało. Podnoszę rękę do góry, wiem, że Leo
mnie wyciągnie. No i w końcu wyciąga.
-Nie był byś sobą gdybyś tego nie zrobił, co?- pytam
wypluwając wodę, która wlała mi się do buzi.
-Nie, zdecydowanie nie- odpowiedział i wyszczerzył się w tak
charakterystyczny dla siebie sposób.
-To teraz wybacz, ale muszę się wysuszyć- wystawiam mu język
i wychodzą na pełne słońce.
-Tak wiem, że mnie uwielbiasz!- woła za mną jeszcze Leo.
-Oczywiście Leoś! Padam ci do stóp!- posyłam mu całusa w powietrzu
i zaczynam się śmiać. Nie słyszę już syna Hefajstosa. Padam na trawę. Tylko
kilka minutek odpoczynku.
***
Późnym popołudniem
Allie i Chiara spacerowały lasem, w którym panował przyjemny chłód. Mogły tu
spokojnie rozmawiać nie obawiając się, że ktoś je usłyszy.
-No Chiara, ale no weź! Mi możesz powiedzieć- wzdycha po raz
kolejny Allie goniąc najlepszą przyjaciółkę.
-Nie mam zamiaru po raz kolejny tłumaczyć ci, że między mną
i Max’em nic nie ma- wzdycha Charming zatrzymując się.
-Ale kiedyś byliście parą- wytyka jej Allie.
-Byliśmy, ale wiesz, że drogie Afrodytki to zniszczyły. On i
ja to przeszłość. Wybaczyłam mu. Jesteśmy tylko przyjaciółmi- wzdycha Chiara.
-Taaaak? Tylko winny się tłumaczy!!!- Hall wystawia jej
język i zaczyna uciekać.
-Ty wredna! Złośliwa! Uparta! Małpo!- zaczyna gonić
najlepszą przyjaciółkę. Allie podeszła ją w wyjątkowo sprytny sposób.
-Hahahahahahahaha!!! Nigdy mnie nie złapiesz!- śmieje się
córka Ateny nadal uciekając. Nagle zatrzymuje się zdziwiona. Chiara nie zauważa
tego i na nią wpada. Upadają obie na trawę.
-Co jest?- pyta córka Dionizosa podnosząc się z ziemi i
pomagając podnieść się przyjaciółce zapominając o wcześniejszej „wojnie”.
-Dlaczego Amber chowa się za drzewami?- Hall wskazuje na
siostrą, która stoi ukryta za drzewem jakby coś obserwując.
-Chodź. Dowiemy się- Charmin ciągnie Allie w stronę Amber.
-Czemu się chowasz?- pytają równocześnie podchodząc do
Clever.
-Ciiiii. Podsłuchuję ich- wskazuje palcem na chłopaków,
którzy siedzieli nie daleko lasu i rozmawiali na tyle głośno, że było wszystko
w miarę wyraźnie słychać.
-To my po podsłuchujemy z tobą- wyszczerza się Allie.
-Trochę dziwnie się podobierali- mruczy Chiara.- Max, Leo,
Alex, Adam, Travis. Co oni kombinują?
***
Przechodziłam
właśnie przez las, bo to jeden z najlepszych skrótów w obozie, kiedy natknęłam
się na chłopaków. Rozmawiali o przepowiedni usiłując domyślić się, kto jest tym
pechowcem, który będzie ją musiał wypełnić.
Kiedy znalazłam
idealną kryjówkę dołączyły do mnie dziewczyny.
-Nie mam bladego pojęcia- odpowiadam Chiarze. Coś czuję, że
zaraz się dowiem.
-Ej, Alex. Amber mi dzisiaj mówiła, że na serio się znacie-
Leo zszedł na niezbyt neutralny temat. Zaraz zaczną gadać o dziewczynach. Niby
nic ciekawego, ale chętnie się dowiem, co sobie mówią w męskim gronie.
-To prawda. Ale nie sądzę, żeby was to interesowało-
odpowiada syn Zeusa. Kątem oka zauważam, że twarz Travisa wykrzywia grymas.
Chyba nie zbyt cieszy go ta wiadomość. Ciekawe, dlaczego.
-Oj stary. Jasne, że nas interesuje. Chętnie się dowiemy, co
z tego wyniknie- uśmiecha się szelmowsko Adam.
-A ty bracie z greckiego ojca czujesz miętę do naszej
drogiej Allison- Max porusza śmiesznie brwiami. Słyszę jak serce Allie zaczyna
szybciej bić. Jej oddech staje się cięższy.
-Ja za to chętnie bym się dowiedział, co łączy ciebie i
„Winogronko” – Adam robi cudzysłów palcami w powietrzu.
-Nie musisz tego wiedzieć młody- głos Max’a staje się
groźniejszy.
-Dobra chłopaki! Nie zaczynajcie bójki, bo potem będziecie
się tłumaczyć Chejronowi- woła Travis.
-Ja myślę, że my się będziemy nie tylko jemu tłumaczyć-
dodaje Alex. Przelykam głośno ślinę. Zauważył nas.
-Co?- pytają wszyscy równocześnie jakby nie pojmując, co
Alex, właśnie powiedział.
-Patrzcie kto nas szpieguje- kiwa na nas głową. Zaskoczone
nie zdążamy się ukryć.
Z poczuciem porażki
wysuwamy się z naszej kryjówki.
-No to ta miejscówka jest spalona dziewczyny- Chiara próbuje
jakoś rozładować napięcie.
-Podsłuchiwałyście nas?- pyta Leo karcąco.- Nie ładnie-
wygląda jak by chciał nam zaraz wygłosić kazanie.
-A wy nas obgadywaliście. I jesteśmy kwita- odpowiadam
stając z nim twarzą w twarz. Niestety jest wyższy i wyglądamy nieco
idiotycznie. On patrzy na mnie z góry, a ja musze wysoko unosić głowę żeby
spojrzeć mu w oczy.
-No wiesz. To zależy, w jakim kontekście patrzymy- podchodzi
do nas Max.
-Dziewczyny, w jakim kontekście patrzymy?- odwracam się do
przyjaciółek.
-Zdecydowanie nas obgadywali- stwierdza Chiara.
-No i widzicie? Z nami nie zadzierajcie, bo źle to się dla
was skończy- wtrąca się Allie.
-Oj księżniczko. To była rozmowa prywatna. Nie musiałyście
podsłuchiwać- wzrusza ramionami Adam. No i przesadził. Allie fuknęła
zniesmaczona, odwróciła się na pięcie i odeszła.
-Podejrzewam, że gdyby tego nie zrobiła to miałbyś złamany
nos stary- przerywa milczenie Max.
Zostawiamy
chłopaków samych i idziemy za Allie. Lepiej żeby nie zrobiła krzywdy jakiemuś
bogowie wiedzą, czemu winnemu obozowiczowi.
***
Siadamy przy
ognisku. Dzisiejszy dzień już się kończy. Był pełen wrażeń… Zdecydowanie.
Wszyscy mają nadzieję, że dowiemy się, kto wyruszy na misję. Rozglądam się w
poszukiwaniu Alex’a. Zauważam, ze siedzi obok Adama. Piekielna dwójka. Jak oni
się zaprzyjaźnią to będziemy mieć tu drugich Hood’ów.
-Herosi! Dzisiejszą opowieść powierzam w ręce Chiary-
Charming porusza się nie spokojnie.
-Ja?- dziwi się.
-Tak, ty- potwierdza centaur.
Chiara podnosi się
z miejsca i zaczyna opowiadać pierwszą lepszą historię. Mói o swojej pierwszej
misji. Słucham z zainteresowaniem. Może ja też kiedyś będę miała szansę
uczestniczyć w takim zadaniu?
***
Witajcie ziemianie, herosi i śmiertelnicy!
Pisałam to od miesiąca chyba. Już tydzień temu miałam go
wstawić, ale zdecydowanie zbyt opornie idzie mi ostatnio pisanie. No, ale
wiecie. Tak to już jest jak zaczyna się ładna pogoda i poprawianie ocen…
Dziękuję Paki za
napisanie przepowiedni. I A. Za to,
że podała mi pomysły na sceny do dzisiejszego rozdziału. A teraz nie przedłużam
i zapraszam do komentowania, bo dzięki nim mam ochotę pisać.
Gabrysia M.