Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku. Minęły już dwa tygodnie od przyjazdu Rzymian do obozu. Dzisiejsza noc wydawała się chłodniejsza niż pozostałe, więc przyjemnie było siedzieć przy ciepłych płomieniach zbitych w wielką papkę ludzką. Byłam wepchana pomiędzy Travisa, a Allie. Dzisiaj Percy opowiadał historię. O tym jak on i Annabeth przemierzali Tartar. Brrr. Nie wiem czy bym sobie poradziła.
-Pewnie gdyby nie tytan Bob i gigant Damasen nigdy nie
wydostalibyśmy się z tego piekła- kończy opowieść syn Posejdona. Siedzę na
miejscu zdumiona. To już koniec? Ale ja nic nie słyszałam. Zamyśliłam się przy
tym jak walczyli z tymi potworami przepranymi za cheerlederki. Uch. Nieważne.
Pewnie usłyszę tą historię jeszcze z milion razy. Zadumana we własnych myślach
nie zauważam, że wszyscy zaczęli już się pomału rozchodzić. Obok mnie został
tylko Travis. Chiara zapewne flirtuje z Max’em. Przystojnym synem Marsa.
-Amber? Śpiochu- trąca mnie lekko.
-Co? Uch. Wybacz. Znowu się zamyśliłam- wzdycham. Ostatnio
coraz częściej mi się to zdarza.
-Nie ma sprawy, ale ognisko przygasa. Chodź, bo robi się już
chłodno- wstaje i podaje mi rękę żebym też mogła się podnieść.
Powoli kierujemy
się do szóstki. Rozmawiamy o jutrzejszym dniu. Oczywiście wszyscy dobrze wiemy,
że jutro będzie bitwa o sztandar, bo pojutrze Rzymianie wracają do swojego
obozu. Stajemy przed domkiem mojej matki. Rozmawiamy jeszcze chwilę. Czuję, że
chłód nocy daje znać mojemu organizmowi żebym zwiewała z otwartej przestrzeni.
-Ja już pójdę Travis. Muszę być wypoczęta. Tym razem to ja
mama zamiar obudzić Allie jej okrutnym sposobem- wchodzę po schodkach do domku.
Macham mu na pożegnanie. Odmachuje mi jednak nie wydaje się zadowolony.
Patrzę na bramę
wejściową do obozu. W pewnym momencie widzę dwie plamki stające w wejściu.
- Nowy- mówię do Travisa, który zaczynał się oddalać do
swojego domku. Patrzy na mnie zdumiony. Wbiegam do naszego domku i informuję
moje rodzeństwo, że mam nowego w obozie. Zupełnie nie rozumiem, czemu jestem
taka podekscytowana. W końcu, kiedy Adam pojawił się w obozie nie zachowywałam
się tak.
-Ogarnij się. Jutro go poznasz. Idziemy spać- Allie odezwała
się poirytowana. No tak. Nadal nie może przeboleć tego, że Adam jest synem
Aresa.
-Oj daj spokój. Dlaczego ja się tak ekscytuję? Coś czuję, że
to będzie ktoś niezwykły- paplałam jak najęta idąc do łazienki. Na szczęście
moje rodzeństwo już się do tego przyzwyczaiło.
Szybko
przygotowałam się do snu. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku.
Myślałam jeszcze chwilę o sylwetce, którą widziałam w oddali. Byłam nią
zainteresowana. Zdecydowanie należała do chłopaka. Kiedy zamknęłam oczy pod
powiekami nadal majaczyła mi sylwetka chłopaka. Aż w końcu zasnęłam.
-Amber! Amber!- słyszałam wołanie chłopaka.
Co więcej stanęłam żeby na niego poczekać.- Uch. Czy ty nie rozumiesz, że jak
mi tak będziesz uciekać to nigdy nie powiem ci tego, co mam w zamiarze?- staje
przede mną zdyszany.
-A co chcesz mi
powiedzieć?- zapytałam z rozbawieniem. Uciekałam mu przez plażę już przez
dłuższy czas. Bawiło mnie to.
-A to- pocałował mnie.
Tego się nie spodziewałam. Jego usta są słodkie. Mój najlepszy przyjaciel.
Dlaczego ja nie wiedziałam, że on tak świetnie całuje? To haniebne, że ja jego
najlepsza przyjaciółka nie wiedziałam, że on potrafi całować jak młody bóg.
Obudziłam się zaskoczona. Co to było? Co to
było?! Nie pamiętam czegoś takiego! Jak ja mogłabym czegoś takiego nie
pamiętać?!
Wstaję energicznie
z łóżka. Rozglądam się po pomieszczeniu. Większość mojego rodzeństwa już
wstała. Spojrzałam na Allie. Spała uśmiechnięta niczym aniołek. Ten, kto jej
nie znał naprawdę mógł się na to nabrać. Ona aniołkiem?! Zaśmiałam się na samą
myśl o tym jednak szybko opanowałam się wiedząc, że nie mogę jej obudzić przed
wykonaniem planu. Podeszłam do jej łóżka i złapałam jej nogę. Potem szybko
przyciągnęłam do siebie. BUM! Allie siedziała na podłodze. Jej mina była
zaskoczona i przerażona zarazem. Zauważyła, że stoję nad nią śmiejąc się tak
głośno, że chyba cały obóz nas słyszał.
-Ambrozjo Cleo
Janette Samaro Magdalene Star Melody Mono Annie Clary Victorio Selene Clever! JAK
ŚMIAŁAŚ OBUDZIĆ MNIE W TAK BRUTALNY I NIELUDZKI SPOSÓB?!- oooo a to już na
pewno wszyscy słyszeli.
-Obudziłam cię tak samo jak ty mnie- odzywam się po chwili
powstrzymywania się od ponownego wybuchnięcia śmiechem. Allie powoli podnosi
się z podłogi. Wiem, co teraz planuje. Piszcząc biegnę do łazienki. Nie śpieszę
się z przebieraniem. Wiem, że im dłużej Allie nie będzie mnie widzieć tym
szybciej minie jej złość. Mimo wszystko cieszy mnie to, że obudziłam ją w ten
brutalny sposób. Może oduczy się budzić mnie tak okrutnie.
-Amber! Streszczaj się!- z zamyślenia wyrywa mnie
zdenerwowane pukanie jednej z moich sióstr do drzwi. To chyba Dracy.
-Już. Wybacz- wychodzę z łazienki. Obok drzwi czeka na mnie
Allie. Już gotowa.
-Przeszło mi. Możemy iść. Chiara już pewnie na nas czeka i
wścieka się, że tak długo nas nie ma- rusza do wyjścia. Po drodze łapię swoją
broń razem z paskiem, do którego ostatnio ją przypinam.
Rzeczywiście. Przed
naszym domem czeka na nas nieco zniecierpliwiona córka Dionizosa. Jej noga
rytmicznie stuka w pierwszy schodek prowadzący do domu Ateny. Kiedy Allie z
trzaskiem zamyka drzwi Chiara nas w końcu zauważa.
-No gdzie się tak długo podziewałyście?!- w jej głosie czuję
zdenerwowanie. Chyba długo na nas czekała.- Chodźcie. Większość poszła już na
śniadanie- ruszamy do pawilonu. Codzienna wędrówka pod górę, treningi i wysiłek
fizyczny sprawiły, że moja kondycja znacznie się poprawiła. Już nie dyszałam
jak astmatyk po użeraniu się z Percy’m, który się uparł, że wyćwiczy mnie tak,
żeby nasza drużyna wygrała dzisiejszą bitwę o sztandar. Tym razem dom Ateny
zawiązał sojusz z Dionizosem, Hermesem i Posejdonem. Reszta walczyła z Aresem.
Czułam w kościach, że będzie niezła zabawa.
Docieramy na szczyt.
Jestem tak zamyślona, że wpadam na kogoś. Podnoszę wzrok i widzę nieznajomą
twarz. Musi być nowy. Jednak mimo wszystko te oczy, te usta, one coś mi mówią.
Nie mogę sobie przypomnieć skąd go znam. Jego buzia wyraża przez chwilę
zdziwienie, jednak po chwili rozjaśnia się.
-Amber?- pyta szczęśliwy. Łapie mnie w pasie i okręca nas
wokół swojej osi.
-Ja… ja cię nie znam- odpowiadam zaskoczona i odrobinę
przerażona. Chłopak stawia mnie powrotem na ziemię. Spogląda na mnie nic nie
rozumiejąc.
-Nie pamiętasz mnie? To ja Alex. Jeszcze miesiąc temu
wylegiwaliśmy się razem na plaży- jego twarz jest nieprzenikniona. Odpływają z
niej jakiekolwiek odczucia. Czuję w głębi serca ogromny wstyd. Nie mam bladego
pojęcia, czemu. Wydaje mi się, że powinnam go kojarzyć, znać, ale pamięć
zawodzi. Nie umiem otworzyć swoich wspomnień. Co najmniej jakby ktoś zamknął je
na kłódkę i wyrzucił klucz. Alex nadal mnie obejmuje w pasie. Moje ciało
przeszywa dreszcz.
***
Blondynka siedzi na
pniaku, który był ułożony na skraju lasu i służył za ławkę. Jej drużyna właśnie
wygrała bitwę o sztandar. Jednak ona nie cieszy się razem z nimi. Denerwuje ją
fakt, że Adam- tak nawiasem mówiąc jej zdaniem jest piekielnie przystojny, ale
zarazem wkurzający, pociągający i odstraszający-, który jest synem Aresa
ułatwił jej przedostanie się na drugą stronę rzeki. Tak jak by myślał, że ona-
świetna, wysportowana i sprytna- córka Ateny nie poradzi sobie bez jego pomocy.
No po prostu wstyd. Po chwili dosiada się do mnie Leo.
-Hej! Co się tak boczysz? Przecież wygraliście- trąca
dziewczynę ramieniem.
-Uch. Leoś. Nie chodzi tu o wygraną- Allie przyciska kolana
do piersi i obejmuje je rękami.
-Uuuuuu. Coś czuję, że to głębsza sprawa. O co chodzi?-
Valdez przestaje błaznować, rozsiada się wygodniej i przygotowuje się do
wysłuchania Allie.
-Ogarnij się. Chodzi o Adama. Tego od Aresa. Mam sporą chęć
złamać mu nos, ale chyba za bardzo go lubię- wzdycha rozżalona.
-Ojeju. Allie czy ty właśnie powiedziałaś, że podoba ci się
Grey?- zdziwiony Leo spadł z pnia. Allie, kiedy zauważyła, co się stało
roześmiała się głośno. Jej stan pogorszyła jeszcze mina Leo, która wyrażała
obrazę majestatu (jak mniemam wszyscy wiemy jak wygląda ta mina- dop.aut.).-
Jak to jest, że ja się nadal z tobą przyjaźnię?- pyta Leo śmiertelnie obrażony.
***
Siedziałyśmy z
Chiarą na naszym ulubionym miejscu przy niepalącym się ognisku. Wygrzewałyśmy
się przy słońcu korzystając z wolnego czasu. Rzymianie właśnie pakowali swoje
rzeczy, ponieważ mieli wyjechać jutro z samego rana. Ciekawe czy docierają do
niej moje słowa, bo na żadne z nich nie odpowiedziała. Ostatnio obie chodzą z
głowami w chmurach. Szczerze? Mam tego serdecznie dość. Dlaczego ja się jeszcze
nie zakochałam? Na przykład w……. Leo. Emmmm no dobra on jest chyba zbyt
szalony. Ale powiedzmy na przykład taki…… No dobra. Nie oszukujmy się. W tym
obozie raczej nie znajdę idealnego chłopaka.
-Heeeeej! Słuchasz mnie?!- Chiara macha mi ręką przed
oczami.
-Tak. Jasne, że cię słucham- odpowiadam szybko.
-W takim razie, o co cię pytałam?
-O to czy Max będzie za tobą tęsknił jak wróci do Rzymu?-
zapytałam.
-Nieeee! Przecież to jest tylko mój przyjaciel! Nie jesteśmy
parą!- zaczerwieniła się.
-Uch. Oczywiście, że ci wierzę- ostatnio coraz częściej im
to powtarzam.
-Pytałam czy na pewno nie pamiętasz skąd ten nowy… Alex cię
zna?- zadała właściwe pytanie.
-Nie mam bladego pojęcia- to było oczywiście nie do końca
prawdą. Przypomniałam sobie mój sen. Widziałam w nim jego. Biegliśmy po plaży.
A przecież mówił, że jeszcze miesiąc temu biegał po niej razem ze mną. To po
prostu niemożliwe. Chyba bym pamiętała, że mam tak dobrze całującego
przyjaciela.
-Ej! Ocknij się! Idzie tu!- szturcha mnie. Widzę
zbliżającego się do nas Alex’a. Podrywam się szybko z miejsca.
-A ty gdzie?- pytam Chiary, która zaczęła się ode mnie
oddalać.
-Ummm. Idę poszukać Allie, albo zajrzę do rzymian żeby
sprawdzić czy nie potrzebują pomocy, a może poćwiczę… ewentualnie pójdę na pola
truskawek żeby sprawdzić jak tam owoce. W końcu dzisiaj będzie niezła impreza
przy ognisku- macha mi i znika. Znam ją zaledwie dwa tygodnie, ale wiem, że
zazwyczaj nie pląta się tak w zeznaniach. Ona po prostu chciała, żebym pogadała
z nim na osobności. Czasem to ja po prostu mam ochotę poszukać innych
przyjaciółek.
Alex zbliża się do
mnie. Czuję jak moje serce bije coraz szybciej. Nie mam bladego pojęcia, dla
czego. Może ono go zna. Tylko mój mózg ma w nosie to, że chcę się dostać do
wspomnień.
-Cześć Amber- staje obok mnie niezbyt pewnie.
-Hej- zaczynam się drapać po wewnętrznej części prawej ręki.
-Denerwujesz się czymś?- pyta łapiąc rękę, którą nadal
drapię.
-Nie, czemu pytasz?- kłamię. To oczywiste, że kłamię.
Nienawidzę kłamać.
-Zawsze drapiesz się po tej ręce jeśli się denerwujesz-
odpowiada jakby to było oczywiste. Wytrzeszczam oczy. Ma rację. Skąd on to wie?
Jak on śmie to wiedzieć? Wyrywam mu rękę.
-Nie twój interes- odpowiadam poirytowana.- Śledzisz mnie?
Jesteś jakiś psychiczny? Czy po prostu widziałeś mój portret pamięciowy w
telewizji i usilnie próbujesz oddać mnie policji, która będzie chciała umieścić
mnie w domu dziecka?- wkurzam się coraz bardziej.
-Nic nie wiem o policji. Mieszkałem w Grecji. Tak jak ty-
wypala chłopak.
-Nie przypominam sobie- syczę.
-Rozmawiałem z chłopakiem eeeeee Travisem i powiedział mi o
twojej amnezji. Ale wiem, że sobie wszystko przypomnisz. Wierzę w to- stoi
zdecydowanie za blisko mnie. Oj zdecydowanie. Centymetry nieubłaganie się
zmniejszają. Przed oczami mimowolnie staje mi scena z mojego snu. I wtedy
otrząsam się z paraliżu jaki zawładnął moim ciałem. Walę otwartą ręką w
policzek Alex’a.
-Nie znam cię. Nie próbuj więcej mnie całować! Jesteś psychiczny!
Zdecydowanie!- oddalam się szybko. Kiedy mam pewność, że mnie nie widzi walę
pięścią w drzewo. Natarczywy jak cholera.
***
Allie siedzi przy
ognisku. Zaraz zapewne dołączą do niej jej przyjaciółki. A na razie patrzy
sobie w płomienie i zachwyca się ich blaskiem. Myśli o tym, że za niedługo
zobaczy Adama. Miło by było jakby usiadł po drugiej stronie ogniska. Mogłaby się
wtedy na niego gapić bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia… O czym ona do cholery
myśli? Łapie się za głowę. Przez niego zwariuje. Ktoś zasłania jej ognisko.
Podnosi wzrok i widzi nad sobą Adama Grey’a.
-Jesteś tylko halucynacją wywołaną od zbyt długiego
patrzenia w ogień, prawda?- pyta z nadzieją.
-Chciałabyś księżniczko- chłopak śmieje się. Allie zrywa się
z miejsca jak oparzona.
-Po moim trupie- odpowiada zakładając ręce na piersi.
-Emmm okey?- mówi pytająco nieco zdziwiony zachowaniem
Allie.
-Nigdy więcej nie mów do mnie księżniczko. Nigdy, przenigdy-
syczy dziewczyna próbując przestraszyć chłopaka.
-Uroczo wyglądasz jak się złościsz- uśmiecha się- …
księżniczko- dodaje zadowolony z siebie.
-No nie! Ty chyba chcesz wylądować w szpitalu- Allie wkurza
się do reszty.
-Heeej złotko nie denerwuj się tak- Adam zbliża się do Allie
na niebezpiecznie bliską odległość. Dziewczyna zamiera. Dobrze wie, co on
zamierza teraz zrobić.
Syn Aresa dłonią głaszcze
policzek Allie. Jego usta są już centymetr od jej warg. I właśnie wtedy
wojownicza córka Ateny staje chłopakowi na stopę.
-To oduczy cię usiłować całować mnie bez pozwolenia- odsuwa się
od niego na właściwą odległość.- Do tego obozu ostatnio dochodzą sami
zboczeńcy- komentuje.
***
-O tak. Masz rację
siostro- podchodzę do Allie, która właśnie usiłowała zmiażdżyć stopę Adamowi.
Biedaczek chyba myślał, że ona jest uległa. Upsss pomylił się.
Podchodzi do nas
Chiara. Razem z nią idzie Max.
-Jeszcze raz będziesz usiłowała nam wmówić, że nie jesteście
parą, a cię wyśmieję- mówi szybko Allie byleby tylko nie rozwinął się temat jej
i Adama.
-A więc nie będę próbować. Mam nadzieje, że to zrozumiecie i
odpuścicie- wystawia nam język.
Zaczynają się
schodzić ludzie. Siadamy przy ognisku. Już się nie mogę doczekać dzisiejszych
opowiastek. Byleby nie znowu o Tatarze.
-No dobrze. Moi kochani! Kto dzisiaj opowie nam historyjkę?-
Chejron zaciera ręce. Jednak ja patrzę na Alex’a z szeroko otwartymi oczami i
rozdziawioną buzią.
-Chejronie! Spójrz!- wskazuję na znak nad głową Alex’a. Nad
nim widnieje złota błyskawica.
-Witaj Alexie Quinn. Synu Pana Niebios- powiedział Chejron i
ukląkł. Wszyscy pokłoniliśmy się kolejnemu dziecku Zeusa. Hera się chyba
wścieknie- myślę.- Będzie zabawa.
***
Przybywam z kolejnym rozdziałem. Tym razem dedykacja jest dla A. Znanej również jako Absailer. Z okazji jej urodzin. (Nie nie robię rozdziałów na zamówienia urodzinowe. One po prostu na nie zasłużyły [Jakoś XD])
Dostałaś ode mnie życzenia dwa razy, ale jeszcze raz spełnienia marzeń!
Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! i tak dalej.
Do następnego:
Gabrysia M.
PS: Obrazek jest stary... następnym razem będzie lepszy.