Wszystko zaczęło się
całkiem normalnie jeśli tak można nazwać dziesięcioletnią dziurę w pamięci…
Najwyraźniej taki mój los. Później? Było tylko ciekawiej. Udałam się do obozu
herosów, cudem zabiłam byka kreteńskiego, który pewnie jeszcze po mnie wróci,
prawie umarłam, zostałam odratowana przez (o ironio) syna boga śmierci i zamieszkałam
z dzieciakami takimi jak ja- dziećmi bogów, dziećmi półkrwi. Pewnie teraz
myślicie coś w stylu „No i co? Żyjesz to się ciesz i nie narzekaj”. Peeewnie.
Wam to łatwo mówić. Kilka tygodni po moim przybyciu do obozu, pojawiła się
postać z mojej przeszłości. Mój chłopak, którego nie pamiętałam (no dobra, z
jego przybycia akurat się cieszę). A zaraz potem okazało się, że to ja jestem
wybraną do wypełnienia kolejnej Wielkiej Przepowiedni i powinnam wyruszyć na
misję rozpoznawczą w poszukiwaniu wroga. Pomyślałby kto, że wezmę sobie samych
doświadczonych herosów. Nic bardziej mylnego.
Razem ze mną na misję
wyruszyli: Alex- mój chłopak (syn Zeusa, króla przestworzy), który w obozie był
może tydzień przed misją, ale jest całkiem niezły w ratowaniu mojego życia
jeśli wiecie o co chodzi. Adam- syn Aresa, który ma prawdopodobnie ADHD na
najwyższym poziomie jednak, kiedy chce potrafi być osobą godną uwagi. Travis-
syn Hermesa jeden z trzech osób z mojej grupy, która była w obozie wiele lat,
niezwykły chłopak o wielu zaletach. Allison- moja siostra od strony matki,
wojowniczka z maską uroczego niewiniątka, na którą nie jeden już się nabrał i
oczywiście Chiara, która jest córką Dionizosa, dyrektora Obozu, składającą się
z samych sprzeczności, które co dnia lubi odkrywać jej były chłopak Max
(chociaż i tak wszyscy wiedzą, że nie wiele im brakuje do powtórnego bycia
razem).
Odkryliśmy tożsamość
naszego wroga, którym jest Uranos prawdopodobnie jeden z najbardziej okrutnych
władców jeżeli nie liczymy jego syna Kronosa. Oczywiście jak to w życiu bywa
pierwsze starcie poszło do bani. Przegraliśmy i zostaliśmy uprowadzeni. Na całe
szczęście sługusy Uranosa są dość tępi, więc bez większych przeszkód udało nam
się wydostać z miejsca, w którym byliśmy przetrzymywani, na powierzchni
odkrywamy, że Max wyruszył ze swoimi znajomymi z rzymskiego obozu, aby
przeszkodzić w naszej misji jednak zmienili taktykę i postanowili nas uratować.
To chyba wszystko co powinniście wiedzieć o mojej przygodzie w ogromnym
skrócie.
A no i jeszcze jedno.
Nazywam się Ambrozja Clever jestem córką Ateny, a TO JEST
HISTORIA MOJEGO ŻYCIA.
***
Witam po ogromnie długiej
przerwie, która trwała ponad 5 miesięcy. Długi czas zmuszałam się, żeby napisać
cokolwiek, ale nie byłam wstanie tego zrobić. Miałam wiele problemów, które
powoli rozwiązuję lub uczę się z nimi żyć i choć ciągle dokładam sobie coraz to
nowsze- lub tworzą się same jak np. egzaminy gimnazjalne- to zaczęłam marzyć o
ponownym napisaniu czegoś. I kiedy tak myślałam co mogłabym napisać, jaką
historię stworzyć zdałam sobie sprawę, że Amber czeka na mnie bardzo długo z
otwartymi ramionami. Postanowiłam wrócić, bo sama jestem ciekawa jak dalej
potoczy się jej historia. Jak skończy się to, co zaczęłam.
Nie mogę obiecać, że posty
będą pojawiały się regularnie, albo czy nie zniknę znowu na jakiś czas. Jak na
razie mogę powiedzieć, że w przerwach pomiędzy nauką do szkoły, do testów i do
konkursu będę skrobać rozdziały, które mam nadzieję będą ukazywały się w
równych co miesięcznych odstępach.
Nie wiem czy jeszcze tu
ktoś został chociaż bardzo na to liczę… Jeśli jesteście pokażcie się. Napiszcie
do mnie w komentarzu, albo w zakładce Wyrocznia, jeśli jesteście… dodacie mi tym sił i motywacji do dalszego pisania.
Gabrysia M.